niedziela, 26 lutego 2012

#0975 - Trans-Atlantyk 177

Wydawnictwo Arcana Comics nabyło prawa do szeregu publikacji, które były w posiadaniu Bluewater Productions. W rękach Arcana znalazło się ponad 20 marek, a wydawnictwo rozpoczęło również współpracę z koncernem Benderspink. Razem stworzą ArcanaBenderspink Comics, imprint w ramach którego popularność będą zdobywać serie komiksowe, które później zostaną przeniesione na ekrany telewizyjne w postaci filmów i seriali. Jeszcze w tym roku mają ukazać się zbiorcze wydania pozyskanych komiksów, które dadzą nowym czytelnikom szansę na zaznajomienie się z nieznanymi bądź zapomnianymi postaciami. Wśród nich znajdują się adaptacje filmów ("Warlock" i "Leprechaun"), komiksy z półnagimi bohaterkami w rolach głównych (oparta na greckiej mitologii "10th Muse", w której do okładek pozuje znana modelka czy zakorzeniona w egipskich podaniach "Legend of Isis"), a także wiele, wiele innych, zupełnie obco brzmiących tytułów ("Judo Girl", "Deathsport Games" czy "Orion the Hunter").

Scott Dunbier – pewnie to nazwisko nic Wam nie mówi, ale jeśli spojrzycie na swoją półkę z komiksami i zobaczycie na niej jakiekolwiek albumy DC Comics wydane w formacie Absolute to wiedzcie, że on wpadł na pomysł wydawania komiksów w najbardziej ekskluzywnym z ekskluzywnych formatów. Bez niego nie było by również wersji Artist Edition, w których specjalizuje się wydawnictwo IDW Publishing. Po wielkich marvelowskich klasykach, takich jak „The Amazing Spider-Man” Stana Lee i Johna Romity czy „The Mighty Thor” czas na prawdziwy przebój. Kolejną pozycją, która ukaże się w ramach „Artist EditionbędzieDaredevil: Born AgainFranka Millera i Davida Mazzuchelliego, a więc rzecz, która zdefiniowała na nowo komiks super-hero w połowie lat osiemdziesiątych. Album nie został jeszcze zapowiedziany, ale już można odkładać miedziaki do skarbonki, bo pewnie IDW zażyczy sobie za tak zacny album sporo zielonych.

Wieść, że załoga U.S.S. Enterprise ze „Star Trek: The Next Generationspotka się z bohateramiDoktora Who” doprowadziło do stanu nerdastycznej ekstazy setki tysięcy geeków na całej planecie, a przynajmniej tych, którzy określają siebie, jako trekkies lub whovians. Szkoda, że crossover nie będzie miał miejsca na ekranie telewizyjnym, tylko w komiksie, ale i tak spotkanie dwóch, największych chyba telewizyjnych marek science-fiction będzie wielkim wydarzeniem popkulturowym. Wspólna przygoda będzie nosiła tytuł „Star Trek: The Next Generation/Doctor Who: Assimilation 2”, a pierwszy zeszyt ośmioczęściowej mini-serii ukaże się w maju nakładem IDW Publishing. Skryptem zajmą się Scott i David Tipton, autorzy „Star Trek: Infestation” z pomocą wieloletniego scenarzysty „Doktora”, Tony`ego Lee, a oprawą graficzną zajmie się J.K. Woodward.

Do Jasona Aarona piszącego nowe przygody pewnego zielonego olbrzyma dołączy Steve Dillon, który zabierze ze sobą Punishera. Po krótkiej i dość nieudanej przygodzie Marka Silvestriego z "The Incredible Hulk" Aaron sięgnął po grafika, z którym bardzo owocnie współpracował już na łamach "PunisherMAX", ale Dillon nie zostanie zatrudniony na stałe na etacie rysownika. W kolejnych numerach mają pojawić się kolejni rysownicy, (pierwszym z nich będzie Paqual Ferry) co związane jest ze strukturą nowej historii z Hulkiem. Poszczególny epizody (w sumie pięć sztuk) "Stay Angry" w dużej części mają być samodzielnymi historiami, luźno powiązanymi głównym wątkiem, w których oprócz Franka Castle`a pojawi się Wolverine, Kraven Myśliwy, gangsterzy z Atlanydy i rosyjscy super-żołnierze. A wszystko zacznie się zamieszanie w meksykańskimi handlarzami narkotyków. Aaron zestawiając swoją pracę z dokonaniami Petera Davida, którego run bardzo ceni, chce stworzyć coś zupełnie odwrotnego. Każdy kolejny odcinek "Stay Angry" będzie rozgrywał się w innym miejscu, będzie rysowany przez innego artystę i pojawią się w nim różne postacie, ale we wszystkich Hulk zawsze będzie wkurzony.

Wraz z numerem #10 Jonathana Hickmana w pisaniu on-goinga "Ulitmate Comics: Ultimates" wspomoże młody Sam Humphries. Ciężar pisania serii ma być stopniowo przekazywany młodemu scenarzyście, który zabłysnął komiksem "John Carter", ponieważ dotychczasowy scenarzysta otrzymał ofertę, której nie mógł odrzucić. Hickman nie powiedział o jaki projekt chodzi, ale spekuluje się, że to właśnie jeden z architetków Marvela miałby zastąpić Briana M. Bendisa na stanowisku scenarzysty którejś z serii "Avengers". Humphriesowi bardzo podoba się, że redaktorzy nie od razu rzucą go na głęboką wodę i na początku będzie mógł szlifować swój warsztat pod okiem takiego twórcy, jakim jest Hickman. Obaj nie za bardzo mogą mówić o czym będzie traktowała ich pierwsza wspólna historia, ponieważ domknięcie dotychczasowych wątków w 9. zeszycie ma wiele zmienić w ultimateverse. Wiadomo jednak, że oprawą graficzną zajmie się Luke Ross, który oprócz tego, że doskonale radzi sobie z wielkoformatowanym kadrowaniem, tak charakterystycznym dla "Ultimates", potrafi świetnie oddać ludzkie emocje. Pierwszy zeszyt "UC:U" ze skryptem Hickmana i Humphiresa ukaże się w maju.

Kolejna historia z X-Force w roli głównej będzie nosiła tytuł "Final Execution", a jej rozmach ma być porównywalny z tym, towarzyszącym "Dark Angel Sadze". Dziewięcioczęściowa historia rozpocznie się w jubileuszowym 25. numerze serii, ale pierwsze jej zapowiedz pojawiły się już w 12. zeszycie. W "Final Execution" pojawią się dawno nie widziani złoczyńcy – będzie to nowe wcielenie Brotherhood of Evil Mutants oraz Omega Clan, czyli trójka villainów powstała ze szczątek Omegi Red. Rick Remander pracując dalej nad "UXF" chce zachować wszystko to, co jest największym atutem tej serii – unikalny, mroczny klimat, niepozbawiony jednak humoru i dużą niezależność wobec całego x-świata. Jednocześnie chce mocniej związać się z tym, co dzieje się na łamach "Wolverine and the X-Men", co może być ruchem bardzo ryzykownym. Inna sprawa, że X-Force nie będą częścią "AVX", bo po prostu nie pojawił się dobry pomysł na rozegranie takiego tie-inu. Chwała Remenderowi za taką odważną decyzję.  Oprawą graficzną ma zająć się co najmniej kilku artystów, w tym Mike McKone.

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom "Detective Comics" Tony`ego S. Daniela nawiąże do wydarzeń "Night of the Owls". Wszystko zacznie się w numerze dziewiątym, kiedy Mroczny Rycerz znajdzie się w przedziwnej sytuacji - ratując Jeremiasza Arkhama od pewnej śmierci z rąk zabójcy nasłanego przez Sowy. Osnową fabuły będą związki tytułowej organizacji z Zakładem Arkham, zajmującym się rehabilitacją psychicznie chorych super-przestępców. W komiksie pojawi się również Mr. Toxic. Scott Snyder, główny pomysłodawca eventu, nie chciał żadnemu z twórców narzucać uczestnictwa w "Night of Owls" i przerywać pracę nad obecnie pisanymi przez nich historiami. Jak widać Daniel się zmienił zdanie i włączył swój tytuł w obręb crossovera. Ciekawe, czy do podobnych wniosków dojdą autorzy tworzący "Batwoman"?

Nowe projekty Millara (2): w wieku 16 lat Mark Millar zamarzył sobie stworzenie wspólnego komiksu z jednym ze swoich ulubionych artystów - Dave Gibbonsem, rysownikiem "Strażników", autorem "Originals". Kilka lat temu, kiedy wraz ze scenarzystą Matthew Vaughnem podczas krótkiej przerwy w pracy nad filmowym "Kick Assem" poszli do baru na jednego, wpadł im do głowy pomysł na opowieść o tym, jak wygląda szkolenie współczesnego super-szpiega. Ta luźna rozmowa wkrótce wyewoluowała w projekt komiksy i scenariusz filmowy realizowany równolegle przez Vaughna i Millara. I właściwie tylko tyle można powiedzieć o skrypcie - reszta owiana jest mgiełką tajemnicy. Wiadomo jednak, że oprawą graficzną ma zając się właśnie Gibbons, który według słów scenarzysty, jak nikt inny pasuje do tego projektu. Inny z rysowników, z którym Millar współpracuje, Bryan Hitch, widział już pierwszy zeszyt "Secret Service" (bo tak właśnie będzie nazywał się ten komiks) i był wręcz zachwycony kreską swojego kolegi po fachu.

Wojna o "Strażników" (2): J. Micheal Straczynski jako jeden z pierwszych twórców zaangażowanych w "Before Watchman" bardzo mocno sprzeciwił się reakcji Alana Moore`a i całkowicie popiera ideę DC Comics, choć jest niesamowitym fanem tego, co zrobił twórca "V jak Vendetta" czy "From Hell". Autor mini-serii poświęconych Doktorowi Manhattanowi (z Adamem Hughesem) i Nite-Owlowi (z braćmi Kubertami) rozumie przywiązanie Moore do jego dzieła i zacietrzewienie fanatycznych wielbicieli "Strażników", ale trzeba na sprawę spojrzeć z innej - logicznej, jak sam mówi - strony. Skoro to dzieło niemal doskonałe i skończone to czemu nie próbować powtórzyć jego sukcesu? Straczynski przytaczając szereg mniej lub bardziej celnych przykładów utworów, do których dopisywano ciągi dalsze i wykorzystywano postacie w innych komiksach  zmierza do tego, by udowodnić, że Moore biorąc do swojej "Ligi Niezwykłych Dżentelmenów" Nemo, Jekylla, Niewidzialnego Człowieka, Moriartiego zrobił dokładnie to samo, co planuje DC. JMS nie dostrzega chyba jednak, że "Liga" był wziętą w nawias postmodernistyczną zabawą, zbudowaną na cytacie, a nie oficjalnym ciągiem dalszym. To jednak jest zasadnicza różnica. Na zakończenie pisarz nazywa prace nad "BW" największym wyzwanie w swojej karierze.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Liga" był wziętą w nawias postmodernistyczną zabawą, zbudowaną na cytacie, a nie oficjalnym ciągiem dalszym"

Co nie zmienia faktu, że "Liga" jest też po prostu dobrym komiksem i ciekawą rozrywką. Niewykluczone, że podobnie rzecz się będzie miała w przypadku prequeli do "Watchmen". Ja w każdym razie wypatruję tych pozycji.

Miś Jogi

Kuba Oleksak pisze...

Trudno się nie zgodzić, że LXG była dobrym komiksem, ale myślę, że nie jakość komiksu jest kwestią sporna, ale sam fakt, jego powstania.

A raczej deklaracje DC, że tworzą ciąg dalszy opowieści, którą zapoczątkował Moore. On ją zapoczątkował, rozwinął i skończył. Koniec kropka.

I w przytoczonym przeze mnie cytacie z JMS widać,że włodarze DC nie widzą różnicy pomiędzy np. wykorzystanie postaci wymyślonej przez kogoś innego na zasadzie cytatu, parafrazy, przeróbki etc etc, a sequelem.

Jedno to stworzyć utwór z Prometeuszem, a drugie to naruszać integralność "Prometeusza Skowanego" Ajschylosa.

Anonimowy pisze...

Akurat "Prometeusz Skowany" był rozwinięciem jednej z tradycji mitycznych i wyszło to całkiem zgrabnie.

W kontekście "Watchmen" pozwólmy zdecydować czytelnikom. Jeśli ktoś postrzega prequele do tej opowieści jako herezje to nie musi po nie sięgać. Ja sięgnę na pewno, bo podejrzewam, że przynajmniej dwa z nich (Straczyńskiego i Cooke'a) zaprezentują co najmniej ponadprzeciętny poziom.

Kuba Oleksak pisze...

... był rozwinięciem i jako część cyklu dramatycznego jest skończoną całością, do którego nic dopisać się nie da.

Ja doskonale rozumiem tą różnice, ale nie wiem czy rozumieją ją w DC.

Hej, ja nikomu nie bronię kupować, bojkotować komiksu, krzyżować DiDio, albo koronować Moore`a na władcę kosmosu. Postawmy sprawę jasno - DC tnie w człona. Ostro. Bez posypki. Jedyne racje, jakie stoją za "Before Watchmen" to kryterium finansowe. To, co robi jest po prostu nie w porządku i może okazać się


Inna sprawa - nie jestem sobie w tej chwili wyobrazić fabuły z Rorschachem, które w jakiś sposób wzbogaciłaby jego origin, historię. Prosze - zaskoczcie mnie.

Anonimowy pisze...

"jest skończoną całością, do którego nic dopisać się nie da."

Sęk w tym, że ów pisaty Ateńczyk właśnie to uczynił :)

Poczekajmy zatem na efekt finalny. "Watchmen" to pojemny "worek" w którym wiele jeszcze może się pomieścić. A że do tego projektu zaangażowano przynajmniej kilku wybijających się twórców to może jednak nie będzie tak źle - a może nawet dobrze :)

Maciej Pałka pisze...

Dlaczego ci wspaniali artyści nie reanimują zrestartowanego uniwersum DC na łamach swoich serii? Korpo miota się i przycina w ciula. Liczy się doraźny zysk.

Anonimowy pisze...

W Marvelu i DC zawsze liczył się przede wszystkim zysk i tego nigdy nie ukrywano. Może właśnie dlatego te wydawnictwa póki co wciąż funkcjonują, a taki np. "Raw" przeminął bez wiatru... A że przy okazji złym korporacjonistom zdarza się wydać coś ciekawego (np. najnowsza seria z Daredevilem) to tylko się cieszyć.

Maciej Pałka pisze...

"Zysk" a "doraźny zysk" to jednak spora różnica.
DC zrobiło restart universum a brygadę wymiataczy zamiast do tworzenia bieżących serii oddelegowano do odcinania kuponów.
Tymczasem w nowych seriach już nastąpiły roszady personalne wśród twórców i część spalonych serii idzie do kasacji po zaledwie kilku numerach. Ciekawe jak długo pociągnie ten watchmenowy projekt? Kto będzie go bronił za rok?

Anonimowy pisze...

Pociągnie zapewne nie dłużej niż czas publikacji poszczególnych mini-serii. Obecny restart DC w ogólnych założeniach nie odbiega zbytnio od tego z czym mieliśmy do czynienia z analogicznymi zagrywkami w latach 1982 i 1986. To że część serii ulega kasacji to normalka. Natomiast ciekawym zjawiskiem jest to, że całkiem nieźle mają się te cykle (np. "I, Vampire"), które z miejsca typowano do odstrzału.