piątek, 10 czerwca 2011

#778 - Wiatr zmian w DC dalej wieje

Wraz z informacjami o rekonstrukcji uniwersum DC pojawiło się mnóstwo pytań i wątpliwości. Najważniejszym z nich jest to jak będzie wyglądało continuity po zakończeniu "Flashpoint". Jak wiadomo zmiany mają mieć globalny zasięg i dotyczyć całego DCU, ale wszystko wskazuje na to, że niektórzy bohaterowie odczują je bardziej, a inni mniej. Czy zatem niektóre historie i wydarzenia zostaną całkowicie usunięte z kanonu, a inne w nim pozostaną? Skoro Superman ma zostać drastycznie odmłodzony, jego małżeństwo z Lois Lane brutalnie wymazane, a wydarzenia przedstawione w "Blackest Night", w których Człowiek ze Stali brał przecież udział, mają pozostać w mocy, jak można to (w miarę!) logicznie pogodzić?

Wątpliwości tego typu można mnożyć. Geoff Johns nie kwapi się z modernizacją kosmicznego zakątka DC, gdzie mieszkają istoty używające kolorowej biżuterii, więc jak rozumiem dzieje Johna Stewarta, Guy`a Gardnera czy Kyle`a Raynora z grubsza pozostaną niezmienione. W jaki zatem sposób redaktorzy i twórcy mają zamiar wytłumaczyć ich interakcje z tymi bohaterami, których biografie zostaną wyzerowane? Czy pojawi się szereg nowych, definiujących poszczególne postacie originów? Czy takie historie, jak "Final Crisis" czy "Identity Crisis" się wydarzyły, a jeśli tak, to czy dotknęły w takim samym stopniu wszystkich herosów? Czy historię pisane latami zostaną po prostu zamiecione pod dywan?

Wreszcie, co z wielką bat-narracją Granta Morrisona i jego kontrowersyjnym pomysłem na (nie tak bardzo) Mrocznego Rycerza? Z jednej strony Barbara Gordon prawdopodobnie odzyska w jakiś sposób władzę w nogach i ubierze pelerynę klasycznej Batgirl, więc będzie to gruntowna zmiana, sięgająca ponad dwadzieścia lat wstecz. Z drugiej natomiast Damian Wayne, który pojawił się stosunkowo niedawno, bo w 2006 roku (choć debiutował znacznie wcześniej w klasycznej historii "Batman: Son of the Demon" z 1987 roku) pozostanie Robinem. Jednym słowem - jak redaktorom i scenarzystom uda się opanować niemożebny bałagan, który w jednym momencie zapanuje w całym świecie DC? Nie dziwię się, że fanbojów tak bardzo denerwuje majstrowanie przy i tak niespójnej, pełnej błędów continuity. I boję się, że w ostatecznym rozrachunku przyniesie to więcej szkód, niż korzyści...

Rozrastająca się bat-rodzinka

DC Comics w mijającym tygodniu ogłosiło jak ma wyglądać linia tytułów związanych z Mrocznym Rycerzem i moim skromnym zdaniem obyło się bez dzielenia internetu na pół. Wiadomo już, że to Bruce Wayne będzie jedynym bohaterem zakładającym pelerynę Batmana. Mrocznemu Rycerzowi zostaną poświęcone cztery miesięczniki. Jeśli nie liczyć tego, że wszystkie we wrześniu ukażą się z numerem jeden na okładce, to zbyt wiele się nie zmieni. Tony Daniel i Scott Snyder zamienią się miejscami - ten pierwszy przeniesie się do "Detective Comics", a ten drugi, wspomagany przez Grega Capullo, zajmie się "Batmanem". Na swoim miejscu, to jest na stanowisko scenarzysty i rysownika "Batman: The Dark Knight", pozostanie David Finch. Akurat restart tej serii wygląda jak jakiś kiepski żart, skoro ledwo zdążyły ukazać się dwa zeszyty. On-goingiem "Batman & Robin" zarządzać będę Peter Tomasi i Patrick Gleason, a w rolę Cudownego Chłopca wcieli się Damian Wayne. Do maski Nightwinga powróci Dick Grayson w swojej solowej serii pisanej przez Kyle`a Higginsa, z rysunkami Eddy`ego Barrowsa. Inny z pomagierów Gacka, czyli Jason Todd, znany obecnie lepiej jako Red Hood, wraz z Arsenalem i Starfire, pojawi się w "Red Hood and the Outlaws". Scott Lobdell pisze, a Kenneth Rocaforte rysuje. Natomiast pierwsze skrzypce w zupełnie nowej serii "Batwing" ma grać David Zavimbi, Mroczny Rycerz Afryki, który zadebiutował na łamach "Batman Inc.".

Wśród pierwszych zapowiedzi brakuje wspomnianego "Batman Inc.", ale według zapewnień Granta Morrisona opowieść o globalnej bat-sieci walki ze zbrodnią powróci w przyszłym roku. Finałowy, 10 numer ma przynieść wielkie zmiany (gdzie ja już to słyszałem?) i ustalić nowy status quo w świecie Mrocznego Rycerza (a to ci coś nowego!). Morrison zapowiedział również komiks (historię?) "Batman: Leviathan", dwunastoczęściową opowieść rysowaną przez Chrisa Burnhama, która ma być wielkim finałem jego sześcioletniej przygody z Gackiem.


Powrót Barbary Gordon w roli Batgirl, obok zniknięcia wierzchniej bielizny Człowieka ze Stali, to do tej pory najbardziej spektakularna decyzja DC. Wydawało się, że Oracle na trwale wtopiła się w krajobraz DCU, a fani dawno zdążyli zapomnieć, że zanim trafiła na wózek skakała po dachach przebrana za nietoperza. Cóż, fani Wally`ego Westa też sądzili podobnie, ale musieli się pogodzić z powrotem Barry`ego Allen do roli Flasha. Przywrócenie oryginalnej Batgirl tak, aby jak najmniej uszkodzić continuity i za bardzo nie obrazić inteligencji czytelników będzie zadaniem szalenie trudnym. Dobrze, że zajmie się nim Gail Simone, która przez ostatnie lata świetnie pisała Oracle w seriach swojego autorstwa. W pracy nad "Batgirl" wspomogą ją Ardian Syaf i Vicente Cifuentes. Barbara nie będzie jednak jedyną kobietą, która przywdzieje bat-strój, bowiem właśnie we wrześniu ma ukazać się pierwszy numer długo oczekiwanej "Batwoman" autorstwa zespołu J.H. Williams III, Haden Blackman i Amy Reeder. Swojego on-goinga dostanie również Selina Kyle, która będzie grała pierwsze skrzypce w "Catwoman" Judda Winnicka i Guillema Marcha. Ostatni kobiecym tytułem, którego akcja będzie rozgrywać się w Gotham City, zostanie "Birds of Prey" ze scenariuszem Duane`a Swierczynskiego i oprawą graficzną przygotowaną przez Jesusa Saiza.

Nadchodzi ciemność

Przybycie John Constantine`a czy mianowanie Swamp Thinga na strażnika ziemi otwierają pochód klasycznych postaci znanych z Vertigo, które we wrześniu zaczną pojawiać się w regularnym uniwersum DC. Bardziej mroczny, bardziej niepokojący zakątek będzie reprezentowany przez liczne tytuły, z których najciekawiej zapowiada się "Justice League Dark". Constantine, Deadman, Shade the Changing Man i Madame Xanadu, a sądząc po okładce może i Zatanną stworzą grupę niezwyczajnych "herosów", którzy będą zajmowali się problemami zbyt niezwykłymi dla innych. Jestem bardzo ciekawy jak z takim konceptem poradzi sobie Peter Milligan. W roli rysownika będzie wspomagał go Mikel Janin. Swój solowy tytuł dostanie również Potwór z Bagien. Postać stworzona przez Lena Weina i Berniego Wrightsona na komiksowej scenie pojawiła się dokładnie 40 lat temu, a jego dzieje pisali tacy scenarzyści jak Alan Moore, Grant Morrison, Mark Millar, Brian K. Vaughan czy Andy Diggle. Najnowszą, piątą inkarnacją Swamp Thinga zajmą się Scott Snyder i rysownik Yannick Paquette. Inna z klasycznych vertigowskich kreacji, czyli Animal Man wróci za sprawą Jeffa Lemire`a oraz Travela Foremana i Dana Greena. "Frankenstein, Agent of S.H.A.D.E." będzie kolejną pozycją pisaną przez Lemire`a, w której palce przedtem maczał Morrison. Rysuje Albert Ponticelli. Natomiast Dan Abnett i Andy Lanning powrócą do Resurrection-Mana, którego on-goingiem zajmowali się pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Była to ówcześnie całkiem popularna postać, która pojawiła się na łamach "Brightest Day", a teraz dostanie swój własny miesięcznik, którego oprawą wizualną zajmie się Fernando Dagnino, znany z "Justice League International: Generation Lost".

W nieco odświeżonej wersji powróci również Etrigan, klasyczna kreacja Jacka Kirby`ego i główny bohater zupełnie nowej serii "Demon Knights". W historii osadzonej w czasach średniowiecznych Demon ma dowodzić grupą istot, które walczą w obronie zamku Camelot, o przetrwanie starych obyczajów. Nikt inny nie mógłby pisać tak brytyjskiego komiksu, jak Paul Cornell. O rysunki zadba Diogenes Neves. Wampiry wciąż znajdują się na fali wznoszącej, więc w odświeżonym nie może braknąć całkiem nowego tytułu z tymi bladymi krwiopijcami w rolach głównych. Zielone światło młodemu otrzymali scenarzysta Josh Fialkov i rysowniczka Andrea Sorrentino w odnowieniu "I, Vampire". Historia lorda Andrew Bennetta pierwotnie została przedstawiona na łamach "House of Mystery" w latach osiemdziesiątych przez J.M. DeMatteisa. Obecność wśród tytułów mających swoje korzenie głównie w Vertigo bohaterki pochodzącej z imrpintu Wildstorm jest sporym zaskoczeniem. Priscilla Kitaen, znana lepiej jako Voodoo z publikowanych także w Polsce "Wild C.A.T.S." dostanie własny tytuł. Jak wynika z jego opisu, historia kobiety odkrywającej, że jest monstrum pochodzącym z kosmosu bliższa będzie estetyce horroru, niż superbohaterskiej konwencji. Ron Marz pisze, a Sami Basri rysuje.

Jak widać wraz z anektowaniem dziedzictwa Vertigo do łask w pełnej krasie wraca magiczno-mistyczna część uniwersum DC. Na ile taki pomysł się sprawdzi? Trudno powiedzieć. Fani "starego" imprintu dowodzonego przez Karen Beger na pewno sięgną po nowe, zrevampowane tytuły, podobnie jak regularni fani, ciekawi "mrocznej wersji" Ligi Sprawiedliwości czy losów Białej Latarni. Pod względem komercyjnym to niewątpliwie świetna decyzja. Czy okaże się równie udana po kątem artystycznym - to się dopiero okaże. Prawdziwą siłą Vertigo było zapewnienie twórcom artystycznej swobody w realizowaniu ich pomysłów. Obawiam się, że skrępowani oficjalnym continuity DCU takiej wolności mogą być pozbawieni i przy okazji wielkich eventów będą musieli podporządkować się wytycznym redaktorów naczelnych. I hej, czy tylko ja miałem nadzieję, że pojawi się jakiś tytuł nawiązujący do mitologii "Sandmana"?

Brak świeżej krwi

Przyglądając się przetasowaniom w DCU (czy też DCnU, jak jest często określane) nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zarząd wydawnictwa stawia na ograne w branży nazwiska, oddając w większości najważniejsze serie w sprawdzone ręce. Ron Marz, Scott Lobdell, Fabian Nicieza, Dan Abnett czy Andy Lanning to weterani lat dziewięćdziesiątych i raczej nie spodziewałbym się po nich, że odmienią oblicze komiksu superbohaterskiego. DC ciągle eksploatuje te same, duże nazwiska, jak Johns, Morrison, Milligan, Simone, Tomasi, Bedard, czy Lemire i Snyder ostatnio. Jeden Josh Fialkov i kilku ciekawie zapowiadających się rysowników z Rocafortem na czele wiosny nie czyni. Oddawanie tytułów w całości w ręce rysowników (Tony Daniel, David Finch, JH Williams III, Francis Manapul) to nie do końca sprawdzony pomysł. Czemu DC nie chce dać szansy młodym twórcom, nazwisko nieco mniej ogranym w branży - Brianowi Clevingerowi, Chrisowi Robersonowi czy (nie tak znowu młodemu!) Brianowi Woodowi, o których dość głośno mówiło się w kuluarach, że pojawią się na liści płac Dan DiDio. 52 nowe tytuły w pierwszym miesiącu to naprawdę wielkie wyzwanie dla wydawnictwa i potrzeba naprawdę dużo twórczej energii i świeżej krwi, aby móc podołać takiemu zadaniu. Czy aby szefowie DC wybrali właściwą drogę?

6 komentarzy:

Jan Sławiński pisze...

Dzięki za te artykuły o nowościach w DC. Są świetne.

Marcin Łuczak pisze...

Przychylam. Chociaż nie śledzę dokładnie co się dzieje w DCU, to chętnie czytam twoje artykuły na ten temat. Tak trzymaj!

Anonimowy pisze...

Co złego w zatrudnianiu sprawdzonych autorów?

Kuba Oleksak pisze...

Dzięki wielkie za słowa uznania, naprawdę wiele dla mnie znaczą :)

Anonimie - złego nic nie ma. Ale chyba lepiej zatrudniać albo najlepszych w branży albo najlepiej rokujących.

Anonimowy pisze...

Wiele obiecujących nazwisk wśród zatrudnionych przez DC scenarzystów pozwala być umiarkowanym optymistą.

Kuba Oleksak pisze...

Kogo masz na myśli konkretnie? Pytam szczerze, bo oprócz Fialkova nie widzę tam nikogo obiecującego, a Snydera i Lemire`a za takich nie uważam.