środa, 13 kwietnia 2011

738- Jeż Jerzy na urwanym filmie

Piętnaście lat obecności na komiksowym rynku wydawniczym, które przełożyły się na dwanaście, pełnometrażowych albumów komiksów i liczne występy prasowe, między innymi w "Świerszczyku", "Ślizgu" czy "Produkcie". Setki stron, tysiące kadrów i dymków, liczne nagrody przywiezione z konwentów. Dwa wcielenia – jedno grzeczne, bajkowe, przyjazne dla najmłodszych, drugie – przeklinające, rozbijające się po mieście na desce, ścierające się z policjantami, dresiarzami i skinheadami. Niezliczona ilość wypitych browarów, mnóstwo wykonanych trików i znacznie mniej poderwanych lasek. Jedna czapeczka z daszkiem i jedna deska w kolorze czerwonym. I wreszcie jeden film animowany, będący pierwszą adaptacją polskiego komiksu powstałego po roku 1989. Tak chyba najkrócej można opisać karierę najsłynniejszego jeż w polskiej (pop)kulturze.

Od 2007 do niemal samego końca 2010 roku trwały mozolne prace nad przeniesieniem przygód Jeża Jerzego na kinowe ekrany. Jej efekty można podziwiać od 11 marca we wszystkich polskich multipleksach, natomiast komiks "Na urwanym filmie" stanowi jakby kronikę pracy nad ekranizacją, zdradzającą niektóre z tajników filmowej kuchni. W przewodnika po tym "żywym zapisie historii tworzenia", jak tą produkcję określa Rafał Skarżycki we wstępie, wystąpił Wojtek Wawszczyk, jeden z reżyserów. Na album składają się odautorskie komentarze, zdjęcia, materiały behind the scenes, storyboardy, layouty, grafiki, projekty, szkice i oczywiście kilka komiksowych szorciaków, w wykonaniu nie tylko Leśniaka i Skarżyckiego. Ot, takie połączenie materiałów dodatkowych, które zwykle ląduje na drugiej płycie w filmowej edycji DVD z artbookim i motywem "tribute to…". Ten pięknie wydany album będzie z pewnością cenną pamiątka dla każdego z członków filmowej ekipy pracujących nad "Jeżem". Dla przeciętnego czytelnika – niekoniecznie. Materiałów "z planu" jest żałośnie mało, grafiki, choć bardzo sympatyczne, cieszą oko bardzo krótko, a edytorskie wodotryski (lakierowany grzbiecik, wypukła okładka, błyszcząca kreda) uradują tylko najbardziej zboczonych kolekcjonerów.

Te kilka komiksów obecnych w albumie fabularnie łączy się z treścią filmu. Nieczęsto zdarza się okazja by móc zobaczyć Jurka w wykonaniu innych, niż duet jego ojców twórców. Te "covery", w których każdy z członków ekipy mógł zrobić, co tylko zechce z kolczastym, prezentują się bardzo solidnie. Poziomem odstaje właściwie tylko jednoplanszówka Tomka Nowika ("Niezły film"), reszta daje radę. Graficznie Kamil Kochański, piekielnie utalentowana bestia znana lepiej, jako Kurt z "Produktu", w "Prawdziwym męstwie" pokazuje taki pazur, że głowa mała. Niewiele ustępuje mu Marcin Ponomarew ("Nokaut") ze swoją bardzo "śledziową" krechą, a pod względem pomysłu na historię z dwoma strażniczkami prawa i porządku bije na głowę resztę autorów. Jak zwykle z dobrej strony zaprezentowali się Skarżycki z Leśniakiem ("Przygoda z filmem"), błyskając ironicznym poczuciem humoru. Originowa opowieść o Lilce, autorstwa Wawszczyka i Anny Błaszczyk, urzeka swoją przaśnością, a "15 lat później" tego samego tandemu dorównuje najlepszym regularnym odcinkom z przygodami Jerzego. Komiksy obecnie w albumie to dobra, tribute`owa antologia, szkoda tylko, że tak niewielkich rozmiarów.

Ekipa filmowa poświęciła Jurkowi kawał swojego życia. W poczcie czoła pracowała nad komiksowo-filmowym projektem, często wyrabiając nawet trzysta procent normy. Zdążyli się poznać, zżyć, a po jakimś czasie pewnie polubić (albo i znielubić). W "Na urwanym filmie"naprawdę da się poczuć choć namiastkę tej atmosfery i twórczej pasji towarzyszącą produkcji "Jeża Jerzego". I to, obok kilku komiksów rzecz jasna, jest największym atutem tego albumu.

Brak komentarzy: