niedziela, 1 sierpnia 2010

#520 - Trans-Atlantyk 98

Konwent w San Diego za nami, podobnie jak dziesiątki spotkań, paneli i tym podobnych atrakcji. SDCC, podobnie jak i większość dużych festiwali za wielką wodą, jest komiksowy tylko z nazwy - oprócz fanów kolorowych zeszytów zjeżdżają się również pasjonaci gier, seriali, figurek czy filmów, żądni podobnych wrażeń jak komiksiarze. Okazuje się, że to co dla rodzimych fanów kadrów i dymków wydaje się komiksowym rajem (o SDCC mowa), dla sporej ilości amerykańskich czytelników nie jest aż tak atrakcyjne. Głównie ze względu na jego wielkość i rozrośnięcie się do popkulturowego festiwalu, którego komiksy są tylko dodatkiem (tak przynajmniej można sądzić po niektórych komentarzach) często ginącym wśród zalewu trailerów seriali i filmów. Fakt faktem, że w tym roku obyło się bez wielkich komiksowych rewelacji (rok temu było np. przejęcie praw do postaci Marvel Mana przez Marvela), ale żeby od razu tak narzekać? Wszystkim rozczarowanym festiwalowiczom z USA proponowałbym przybycie na któryś z rodzimych konwentów - tutaj, kisząc się podobno we własnym sosie, są tylko i wyłącznie komiksy i komiksiki. A najlepsza do tego okazja będzie równo za dwa miesiące, kiedy wystartuje Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Łodzi! (ŁM)

Wszystko wskazuje na to, że "Holy Terror" Franka Millera o którym już kilkukrotnie wspominaliśmy na naszych łamach jednak ujrzy światło dzienne! Zapowiedziany w 2006 roku jako komiks o wojnie Batmana z Al Kaidą (i pierwotnie zatytułowany "Holy Terror, Batman!") na przestrzeni lat nieco ewoluował - Miller zrezygnował z udziału Nietoperza i zastąpił go zupełnie nową postacią, której nadał przydomek The Fixer. Jednym z powodów takiej zmiany był fakt, że w swojej historii twórca "Miasta grzechu" doprowadził postać Batmana do takiego momentu w którym przestał on być sobą. "Holy Terror" zdaniem Franka Millera ma ukazać się z pewnością w przyszłym roku, jednak póki co nieznany jest jeszcze wydawca tego albumu. Teraz pozostaje tylko trzymać kciuki za dotrzymanie terminu oraz czekać na jakiekolwiek przykładowe plansze czy grafiki z nowego albumu żyjącej legendy komiksu. (ŁM)

Żywot wydawnictwa CrossGen założonego przez biznesmena Marka Alessiego był krótki i burzliwy. Po bankructwie formy działającej przez sześć lat (1998-2004), Disney przejął wszystkie prawa do jego produktów, chcąc opublikować cztery powieści oparte na motywach komiksu J.M. DeMatteisa i Mike'a Plogga "Abadazad". Podczas panelu Cup of Joe na zeszłotygodniowym Comic-Conie w San Diego, redaktor naczelny Marvela, Joe Quesada, opowiadając o długoterminowych planach Marvela pokazał charakterystyczne logo zmarłego wydawnictwa. Na razie można jedynie spekulować, co może to oznaczać. Nie tak dawno, bo w 2006 roku oficyna Checker Books opublikowała kilka wydań zbiorczych najważniejszych crossgenowych serii - czy włodarze Domu Pomysłów postąpią podobnie? Czy dokończą przerwane serie? Nic pewnego powiedzieć nie można. Komiksy CrossGenu w Polsce były publikowane przez Egmont, który wydał "Sojourn" ("Wyprawę"), "Sigil" ("Znak"), "Meridian" i "Scion" ("Dziedzic"). Na liście płac Alessiego byli tacy twórcy, jak Mark Waid, Chuck Dixon, Ron Marz, Greg Land, R.A Salvatore, Barbara Kessel, Steve McNiven, Brandon Peterson czy Aaron Lopresti. (KO)

Do Conana, którego komiksowe przygody publikowane są przez Dark Horse Comics, oprócz Kulla i Solomona Kane, których on-goingi i mini-serie zapowiedziano w San Diego, dołączy jeszcze jedna seria. W antologii "Savage Sword" będą występować bohaterowie znani z kart powieści Roberta E. Howarda tacy, jak Dark Agnes, El Borak, Bran Mak Mom czy Cormac Mac Art. Wśród twórców znaleźli się scenarzysta Paul Tobin (znany głównie z tytułów linii "Marvel Adventures") i rysownik Wellinton Alves ("War of Kings", "Lady Death"), którzy w pierwszych trzech numerach opowiedzą o kilku złodziejskich wyczynach czarnowłosego Cymmeryjczyka. W kontekście "Savage Sword" padają również nazwiska Tima Bradstreeta i Barry'ego Windsora-Smitha. W kolejnych numerach znajdą się zupełnie nowe historie, jak również adaptacje klasycznych opowieści Howarda oraz przedruki starszych komiksów. (KO)

W San Diego ogłoszono, że przełomowa powieść graficzna "A Contract with God" Willa Eisnera, doczeka się filmowej adaptacji. Opowieść, która udowodniła jak wielkie możliwości drzemią jeszcze w sztuce komiksowej zostanie przeniesiona na taśmę filmową przez kwartet reżyserów filmowych: Alexa Riverę, Tze Chuna, Barry'ego Jenkinsa i Seana Bakera. Każdy z nich zrealizuje jedną z czterech części składających się na "Umowę z Bogiem", w Polsce wydanej przez Egmont, jako pierwszy rozdział tytułowej trylogii, w której skład wchodziły również "Siła życiowa" i "Dropsie Avenue". Film zostanie wyprodukowany przez niezależnego producenta Darrena Deana, którego pierwszy obraz, będący opowieścią o nielegalnym imigrancie żyjącym we współczesnym Nowym Jorku ("Prince of Broadway"), trafi na ekrany jesienią. Projekt zapowiada się bardzo ciekawie. Zastanawiam się jak będzie wyglądała filmowa adaptacja twórczości Eisnera przygotowana nie przez wielkie, hollywoodzkie nazwiska, mające dostęp do potężnych zasobów finansowych, tylko przez grupę niezależnych twórców na dorobku. (KO)

Pogłoski o kontynuacji "Strażników" wciąż można wsadzać między bajki. Dan DiDio licząc na krociowe zyski, które można zarobić na legendarnej marce, zaproponował Alanowi Moore'owi prawa autorskie do jego własnego dzieła. W zamian za nie, DC Comics miało otrzymać koncesję na "Strażników", dzięki której mogłoby zasypać rynek sequelami i prequelami. Zapewne wątpliwej jakości. Prawa do legendarnego komiksu od wielu lat pozostają jedną z wielu kości niezgody pomiędzy wydawnictwem, a wybitnym twórcą. Propozycja DC jest kuriozalna. Na zdrowy, chłopski rozum – po co Moore'owi prawa do jego własnej kreacji, skoro i tak wydawca mógłby z nią zrobić co mu się żywnie podoba? Brytyjski scenarzysta oczywiście odmówił. (KO)

Jedną z najciekawszych informacji zeszłotygodniowego konwentu w San Diego było dla mnie ogłoszenie pierwszych informacji na temat drugiej serii marvelowego "Strange Tales" przy którym pracują tacy twórcy jak Jeff Lemire, Farel Dalrymple czy Rafael Grampa. Nazwisko tego ostatniego interesuje mnie najbardziej - śledząc od jakiegoś czasu jego karierę i mając za sobą lekturę "Mesmo Delivery" trzymam kciuki za każdy jego kolejny komiks i mam nadzieję, że kiedyś będzie on wymieniany wśród najlepszych z najlepszych. Do antologii "ST" Grampa przygotuje kilkustronicową historię o Rosomaku, który był jego ulubioną postacią za czasów dzieciństwa. Jak sam przyznaje, długo myślał nad wyborem głównego bohatera (a mógł wybrać kogo tylko chciał), aż w końcu padło na Logana. Zdaniem Grampy, który w tej historii będzie odpowiadał i za rysunek i za scenariusz, jego komiks będzie opowieścią jaką sam chciałby przeczytać. Zastrzega również, że jego wizja Wolverine'a jest zupełnie inna od tego co do tej pory można było zobaczyć w komiksach z udziałem tego bohatera. Oprócz tych kilku plansz, Brazylijczyk przygotował również okładkę do jednego z zeszytów mini-serii, którą w pełnej okazałości można podejrzeć na blogu autora. (ŁM)

Druga seria "Kick-Ass" wystartuje już za kilka tygodni, a w jakiś czas później rozpoczną się prace nad filmowym sequelem komiksu. W ostatnich dniach scenarzysta serii, Mark Millar, zdradził nieco szczegółów na temat przyszłych losów Hit-Girl i reszty ferajny. Jedenastoletnia zabójczyni, przygarnięta przez przyjaciela jej ojca, ma być niczym Clint Eastwood w "Bez przebaczenia" i przestanie zabijać oraz sięgać po broń. W końcu jednak chyba będzie musiała wrócić do starych "nawyków" bowiem na jej i Kick-Ass'a drodze stanie żądny zemsty Red Mist wraz ze swoją nową grupą zamaskowanych przestępców. Jednym z nich będzie zła wersja Hit-Girl, przybyła do Stanów z Rosji (a jakże, wszak stamtąd bierze się największych bad-assów...). Po rozczarowującej pierwszej części filmowych przygód Dave'a Lizewskiego nie nastawiam się na wielkie kino, ale może tym razem obędzie się bez "kaca" po wyjściu z kina. (ŁM)

W specjalnym wydaniu Trans-Atlantyka z newsami z SDCC wspominaliśmy tylko o startującej niedługo serii "Carnage", więc teraz pora na kilka konkretów. Pierwszy numer (z pięciu) pojawi się w sklepach w październiku, a za całość odpowiadać będzie duet Zeb Wells i Clayton Crain. Cletusa Kasady'ego, jak i samego czerwonego symbiota, po raz ostatni widziano w drugim numerze serii "New Avengers" w 2005 roku, kiedy to Sentry rozerwał go na pół w przestrzeni kosmicznej. Tym samym nosicielem będzie zupełnie inna osoba. Żeby było ciekawiej, będzie to kobieta, która prawdopodobnie od jakiegoś czasu znana jest już ze świata Marvela. Po powrocie na naszą planetę, Carnage w pierwszej kolejności trafi oczywiście na Spider-Mana, któremu pomagać będzie Iron Man. Gdzieś w sieci pojawiały się również plotki jakoby symbiot miał się w pewnym momencie połączyć również ze zbroją Tony'ego Starka... Może być ciekawie. (ŁM)

"Geek Honeys of the Week"
(dzisiaj podobnie jak tydzień temu prezentujemy panią Yaya Han, tyle, że w stroju Scarlet Witch i Tanyę Tate - aktorkę specjalizującą się w produkcjach dla dorosłych - która przywdziała strój Emmy Frost. Więcej zdjęć tej drugiej pani na Bleeding Cool!)

12 komentarzy:

Spidey pisze...

"Po rozczarowującej pierwszej części filmowych przygód Dave'a Lizewskiego nie nastawiam się na wielkie kino, ale może tym razem obędzie się bez "kaca" po wyjściu z kina. (ŁM)"

Krytykiem filmowym to ty Mazur nie zostaniesz - http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=67054&klik=nawaznews

A tą twoją pseudo recenzyjkę na komiksomanii widzę, że ostro skrytykowano - http://komiksomania.pl/publicystyka/tomasz-pstragowski-sie-myli-czyli-o-kick-ass-slow-kilka.html (vide komentarze i ocena) :)

Łukasz Mazur pisze...

Dzięki za linki - zmieniam zdanie - "Kick-Ass" jest fantastyczny!

wonder pisze...

Niesamowite, od premiery minęło już 3,5 miesiąca a ludzie brandzlujący się nad Kickassem dalej toczą pianę, gdy się go skrytykuje :)

A przecież film był taki zły, że Matthew Vaughna powinno się zlinczować i pochować obok Hitlera.

Ystad pisze...

Chciałem napisać długi komentarz, ale wystarczy chyba wyłącznie moje poniższe zdania

Spidey... buahahahahahaha !

Misiael pisze...

Kick-Ass nie był zły - był dobry.. Jak dla kogo. Ja bawiłem się na nim przednio, ale nie mam spiny, gdy ktoś ma inne zdanie i jakoś potrafię to zaakceptować. Rozluźnij pośladki, spidey, grozi niebezpiecznym skurczem.

kaerel pisze...

dla mnie zasadniczo nazwisko Cage w filmie skreśla go na dzień dobry. tak złego aktora matka ziemia nie wydała wcześniej i jeszcze długo nie wyda.

ale tak to już jest z aktorami "po rodzinie"

Spidey pisze...

wonder - Niesamowite, od premiery minęło już 3,5 miesiąca a Mazur przy każdej możliwej okazji musi pokazać jak ten film mu się nie podobał. a tyle osób go broni bo widocznie jest tak dobry i ma masę fanboyów. tego o Hitlerze to już nie będę komentował bo wystarczy że już jedna osoba sięgnęła tu dna.

Ystad gratuluje erudycji, tylko co twoj komentarz tu wnosi? zresztą nie wiem po co się odzywasz jak superhero nie czytasz więc ten cały Kick-Ass to zapewne dla ciebie jakaś czarna magia.

ŁM - film to nie komiks i rządzi się własnymi prawami. Twoja recenzja jest kiepska bo skupiasz się w niej tylko na tym jakie są różnice między komiksem a filmem a najchętniej to chciałbyś zobaczyć kalkę komiksu (jaki byłby w tym sens?) a każdą nawet najmniejszą zmianę w scenariuszu traktujesz niemal jak profanację, nawet mimo tego, że wszystkie wątpliwe pomysły Millara zostały zastąpione lepszymi. Jakoś były policjant-fan komiksów trenujący swoją córkę bardziej mnie przekonuje niż geek z walizką. Przez to, że tak mocno skupiasz się na różnicach między filmem a komiksem nie dostrzegasz chociażby tego, że film jest jedną wielką parafrazą popkultury utrzymaną w mocno Tarantinowskiej konwencji (którą albo się kocha albo nienawidzi), ma kapitalne aktorstwo i jedne z najlepszych scen akcji w historii kina. Spróbuj podejść do Kick-Ass po prostu jak do filmu a nie do ekranizacji komiksu. Miejsce w top250 na IMDB nie jest przypadkowe.

pstraghi pisze...

Nie będę się nakręcał na flejma, ale dla porządku przypomnę, że wciąż ten film uwielbiam (po przeczytaniu komiksu wciąż tak samo mocno!).

wonder pisze...

@Spidey
Łukasz uderza w stół a potem czekamy na nożyce. To taka zabawa.

Wiem, że to już nudne, ale nie odmówię sobie kolejnej możliwości skrytykowania Kickassa. Obiecuję, że to ostatni raz.

Mówisz, że:
"Film jest jedną wielką parafrazą popkultury utrzymaną w mocno Tarantinowskiej konwencji (którą albo się kocha albo nienawidzi), ma kapitalne aktorstwo i jedne z najlepszych scen akcji w historii kina."

Samo to, że film jest "parafrazą popkultury" nie świadczy o jego poziomie. Film może być parafrazą popkultury, która ssie pałę (jak w tym przypadku :) Tarantinowska konwencja osobiście bardzo mi odpowiada, ale Vaughnowi jest do Tarantino tak daleko, że samo wymienianie ich nazwisk w jednym zdaniu zakrawa na bluźnierstwo.

Dalej, "kapitalne aktorstwo". Czyje? Słabego Marka Stone'a? Nicholasa Cage'a? Chloe Grace-Moretz jest niezła jak na 12-latkę, ale wszystko psuje tanimi grymasami podczas wygłaszania fantastycznych tekstów w stylu "Ok, cunts, let's see what you can do now" albo "So, you wanna play?".

"Jedne z najlepszych scen akcji w historii kina." Heej, chyba się trochę rozpędziliśmy. Owszem, dwie sceny akcji były bardzo dobre. Pierwsza, jak Hit Girl ciachała czarnuchów w rytm 'Banana Split' (2,5 minuty) i Big Daddy robiący jatkę w magazynie (niespełna minuta). Trochę mało jak na film akcji. Do tego dochodzą słabe dialogi, skopany wątek romansowy, nieśmieszne żarty i tandetne kostiumy. Coś przegapiłem?

PS Ranking IMDb to ten, w którym Toy Story 3 jest w pierwszej dziesiątce najlepszych filmów w historii kina?

PS2 Szkoda, że nie spodobał Ci się ten tekst z Hitlerem, myślałem, że jest dowcipny :(

Ystad pisze...

Spidey. nie wypowiadam się na temat filmu ani komiksu bo ani tego ani tego nie widziałem. Wypowiadam się w sprawie Twojej krótkowzroczności i zamknięcia się na zdanie innych.

Nie czaje ludzi którzy uważają ze wszyscy muszą myśleć dokładnie tak jak oni. Znasz maksymę "de gustibus non est disputandum"?

Ale na wszelki wypadek beznadziejnie głupia analogia -
Jeżeli Lech lubi Jarka, to znaczy że wszyscy (w tym Donald) też MUSZĄ Jarka lubić?

No kaman chłopie.... nie ośmieszaj się.

Spidey pisze...

"Vaughnowi jest do Tarantino tak daleko, że samo wymienianie ich nazwisk w jednym zdaniu zakrawa na bluźnierstwo."

http://www.filmweb.pl/film/Kick-Ass-2010-489066/discussion

W co trzecim komentarzu ktoś porównuje Kick-Assa do kina Q. Tarantino (głównie do Kill Billa). Ja po projekcji miałem takie samo skojarzenie.

"Owszem, dwie sceny akcji były bardzo dobre. Pierwsza, jak Hit Girl ciachała czarnuchów w rytm 'Banana Split' (2,5 minuty) i Big Daddy robiący jatkę w magazynie (niespełna minuta). Trochę mało jak na film akcji."

Zapomniałeś o dwóch najlepszych - Hit Girl Rescue trwającą ponad 5 minut i końcowej rozpierduchy w wieżowcu (nie wiem 10-15 minut).

PS A Toy Story 3 jak najbardziej zasługuje na tak wysoką lokatę

Spidey pisze...

"Do tego dochodzą słabe dialogi, skopany wątek romansowy, nieśmieszne żarty i tandetne kostiumy. Coś przegapiłem?"

Wszystkie te elementy oceniam odwrotnie. A kostiumy tak bardzo mi się podobały, że aż kupiłem sobie plakat z Hit-Girl i powiesiłem w jednym z pokoi w domu :)