niedziela, 18 lipca 2010

#506 - Trans-Atlantyk 96

Początek tygodnia upłynął pod znakiem dobrej i złej wiadomości - obie one miały coś wspólnego z imieniem Harvey. Zacznę od tej dobrej: kilka dni temu ogłoszono nominacje do tegorocznych Harvey Awards, które od 1988 roku przyznawane są twórcom komiksowym przez twórców komiksowych w 22 kategoriach, a do każdej nominowanych jest pięciu lub sześciu komiksiarzy / komiksów. Polskiego czytelnika mogą zaciekawić nominacje dla Roberta Kirkmana jako Najlepszego Scenarzysty za wydawaną i u nas przez Taurus Media serię "Żywe Trupy", Roberta Crumba jako Najlepszego Artysty za "Book of Genesis" czy Mike'a Mignoli jako Najlepszego Twórcy Okładek. Ponadto wspomniane "Żywe Trupy" są jedną z sześciu serii, które ubiegać się będą o tytuł Najlepszej Serii Kontynuowanej / Mini-Serii, gdzie jednym z konkurentów dla Ricka Grimesa i spółki będzie inny komiks Roberta Kirkmana, hitowy "Invincible"! Ciekawie zapowiada się również rywalizacja w kategorii Najlepszej Antologii - tam zmierzy się m.in. marvelowe "Strange Tales" z "Wednesday Comics" DC. Swoje może też ugrać pełne wydanie "Opowieści z Hrabstwa Essex" Jeffa Lemire'a (timof comics, 2009), które nominowane jest do tytułu Najlepszej Wcześniej Publikowanej Powieści Graficznej, jak również Brian Lee O'Malley za piątą część przygód Scotta Pilgrima (Specialna Nagroda za Humor), którego pierwsze przygody pojawią się u nas prawdopodobnie pod koniec tego roku za sprawą Kultury Gniewu. Natomiast w kategorii Najlepsza Amerykańska Edycja Zagranicznego Materiału nominowany jest m.in. "Pluto", do którego przymierza się Hanami. Zwycięzców poznamy 28 sierpnia podczas Baltimore Comic Con, a galę wręczenia nagród poprowadzi drugi rok z rzędu Scott Kurtz ("PvP", Image Comics)! (ŁM)

Smutna wiadomość jest taka, że w poniedziałek 12 lipca zmarł Harvey Pekar - twórca komiksowy, znany głównie z autobiograficznej serii "American Splendor", która doczekała się również ekranizacji. Seria ta zadebiutowała w 1976 roku, kiedy to za scenariusz odpowiadał Pekar, a grafiką zajął się Robert Crumb, żyjąca legenda komiksu undergroundowego a prywatnie również przyjaciel Harveya. Później przy "American Splendor" współpracowali z Pekarem tacy twórcy jak chociażby Alison Bechdel, Alan Moore czy Joe Sacco. Oprócz tej serii twórca urodzony w 1939 roku wydał m.in. komiks "Our Cancer Year" (przy którym pomagała mu trzecia żona Joyce Brabner) i który opowiadał o jego walce z rakiem. Harvey, spoczywaj w pokoju. (ŁM)

"Greek Street", seria która zadebiutowała w Vertigo we wrześniu ubiegłego roku i za której scenariusz odpowiada Peter Milligan, dosyć niespodziewanie zakończy swój żywot wraz z numerem 16, który do sklepów zawita najprawdopodobniej w październiku tego roku. To już trzeci taki "wybryk" włodarzy wydawnictwa w ostatnim czasie - najpierw zadecydowano o zakończeniu serii "Air" (G Willow Wilson/M.K. Perker), a następnie posłano do piachu tytuł "Unknown Soldier" (Joshua Dysart/Alberto Ponticelli). Zadecydowała najprawdopodobniej sprzedaż, która w przypadku zeszytów Vertigo nigdy nie stoi na wysokim poziomie (pomijając kilka topowych serii) - znacznie lepiej w tym przypadku radzą sobie wydania zbiorcze. Pytanie co pójdzie w ślady "Greek Street" i reszty? "Sweet Tooth"? "Scalped"? "Northlanders"? Czy ktoś prowadzi zakłady? (ŁM)
 
Vertigo ogłosiło, że od października w ramach "Vertigo Resurrected" będzie publikowało komiksy, które z różnych przyczyn wcześniej nie mogły ujrzeć światła dziennego i zostały usunięte z grafików wydawniczych przez redaktorów. Pierwszą pozycję z tego cyklu będzie historia, która pierwotnie miała być 141. odcinkiem "Hellblazera". Komiks zatytułowany "Shoot" napisany przez Warrena Ellisa i zilustrowany przez Phila Jimeneza miał dotykać delikatnego problemu broni palnej używanej w amerykańskich szkołach. Zeszyt miał się ukazać tuż po tragicznych wydarzeniach z Columbine, lecz Paul Levitz kazał zmienić scenariusz. Ellis się na to nie zgodził i zrezygnował z pracy na "Hellblazerem". "Vertigo Resurrected" daje nadzieję, że wreszcie światło dziennie ujrzą prace Briana Azzarello, Granta Morrisona i innych niepokornych komiksiarzy, które z różnych powodów były odrzucone przez ich wydawców. Idea bardzo zacna, choć nietrudno rozszyfrować powody, z jakich DC Comics zdecydowało się na taki krok... (KO)
  
W pierwszym tygodniu sierpnia w australijskim Sydney Opera House odbędzie się nowy festiwal poświęcony komiksowi, animacji i innym formom graficznej narracji. Atrakcje? Neil Gaiman będzie czytał fragmenty swojej nowej, jeszcze nie publikowanej książki "The Truth is a Cave in the Black Mountains" w głównej hali koncertowej. Eddie Campbell przygotuje obrazkową historię australijskiego kwartetu smyczkowego FourPlay, która nagra specjalną ścieżkę dźwiękową do jego utworu. Pojawi się Kevin Smith, odbędzie się przedstawienie na podstanie "Przybysza" Shauna Tana z muzyką, graną na żywo przez Orkestra of The Underground Bena Walsha, a projekcję "Akiry" ubarwią aranżację Regurgitatora. Brzmi to o wiele bardziej zachęcająco, niż planowane atrakcje w San Diego. (KO) 
 
Już wkrótce Hell`s Kitchen stanie się polem bitwy pomiędzy Daredevilem, a jego przyjaciółmi, którzy będą zmuszeni go powstrzymać. Ja tymczasem dogrzebałem się do informacji o projekcie "Daredevil: The Last Days", niezrealizowanym do tej pory. Ta sześcioczęściowa mini-seria miała być ostatnią historią z Mattem w roli głównej, bliska marvelowskiej linii "The End". Jej scenarzysta, Brian M. Bendisa, chciał, aby był opowieścią kanoniczną, bliską temu, co Frank Miller zrobił z Batmanem w "Dark Knight Returns". W pisaniu miał go wspomóc David Mack, oprawą graficzną mieli się zająć Klaus Janson i Bill Sienkiewicz, a okładkami – Alex Maleev. Pierwotnie projekt miał zostać zrealizowany pod koniec 2007 roku, jednak został zarzucony z nieznanych przyczyn. Pewnie miało to coś wspólnego z tym, że Bendis zaczął pisać przygody kolesi w kolorowych trykotach... (KO) 
 
Logan bardzo przyzwyczaił się do występowania w kilku seriach na raz i jedna seria ongoing to na jego możliwości dość skromny wynik. Nie minęło nawet kilka tygodniu od ustalenia nowego porządku wśród wolverinopodobnych tytułów, a Dom Pomysłów zapowiedział kolejną serię z jego udziałem. Pierwszy numer "Wolverine: The Best There Is" ukaże się zimą. Scenariuszem zajmie się Charlie Huston ("Moon Knight"), a rysunkami – Hiszpan Juan Jose Ryp ("Frank Miller's RoboCop", "Black Summer"). Huston, który zajmuje się również prozą, trzeźwo zauważa, że ciągła eksploatacja wątków z przeszłości Rosomaka i co i rusz wyciąganie kolejnych przeciwników, którymi najczęściej są wojownicy ninja, byli koledzy z Weapon X lub klony Sabretootha, stała się już groteskowa. W swojej serii chce zaproponować coś świeżego - przedstawić nowych przeciwników (Contagion, Monark the Starstalker, The Unkillables), którzy będą naprawdę zagrożeniem dla życia Wolverine`a i nie będzie można ich tak łatwo poszatkować pazurami. Chce, żeby ton jego scenariuszów oscylował w kierunku tego, co z Batmanem zrobił Grant Morrison. Oprócz tego, że będzie krwawo (Huston obiecuje galony krwi), nie braknie również specyficznego humoru i surrealistycznego klimatu. Brzmi nieźle. (KO) 
  
Na łamach drugiego numeru komiksowego magazynu komiksowego "Comic Heroes" przeprowadzono wywiad z Alanem Moore`m. Co ciekawego do powiedzenia miał największy z komiksowych twórców ostatniego ćwierćwiecza, przynajmniej moim, skromnym zdaniem? Co lepsze kawałki przytacza serwis Bleeding Cool. "Szczerze wątpię, aby na dzisiejszym rynku ukazało się dzieło formatu "Strażników", bo nie sądzę, aby jakiekolwiek z dużych wydawnictw zdecydowało się na publikację takiego komiksu". To jeszcze nic - "Ostatnio nie czytam zbyt wielu nowych komiksów, choć wielokrotnie byłem kuszony różnymi pozycjami. Zdaje się, że utknąłem na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Z tego co widzę, przemysł komiksowy zupełnie nie jest zainteresowany rozwojem narracji graficznej". Za swoje wypowiedzi Moore jest oczywiście odsądzany od czci i wiary, zarzuca się mu megalomanie i ego rozrośnięte do niebotycznych rozmiarów, ale trudno odmówić mu racji, kiedy mówi, że obecnie rynek został zatkany przeciętnymi i miernymi pozycjami. W superhero od czasów "Daredevila" Bendisa i "Ultimates`ów" Millara nic ciekawego się nie dzieje, choć został jeszcze "Invincible" Kirkmana. Tylko nieco lepiej jest w materii tzw. "komiksu niezależnego", z którego co bardziej obiecujący autorzy (Jonathan Hickman, Jeff Lemire, Kieron Gillen) szybko rezygnują, by zająć się pańszczyzną dla majorsów. Szybciej, niż kiedyś. A może i ja już zaczynam marudzić jak dziadulek Moore i kręcą mnie tylko stare, zapomniane rzecz z Vertigo? (KO) 
   
Nie tylko Alan Moore ma dość. Scenarzysta z nieco innej półki, Mark Waid ("Kingdom Come", "52", "Superman: Birthright"), na swoim twitterze wyznał, że kończy z czytaniem komiksów superhero. "Moje kolekcja nie powiększy się o żaden nowy komiks. To nie wina jednego złego komiksu, który ostatnio przeczytałem. To wina serii dziesiątek, dziesiątków bardzo złych komiksów. Mam dość czytania tej samej historii przerobionej na sto różnych sposób w ciągu trzech lat". Waid bardzo szybko łagodził swoje stanowisko, wspominając o nazwiskach, które nie przynoszą wstydu branży (Morrison, Brubaker, Fraction), zapewniając o swojej dozgonnej miłości do "cape comics", ale niezbyt osłabiło to siłę jego oświadczenia. I nie mogę i jemu nie przyznać racji, że poziom mainstreamowych produkcji w ostatnich pięciu latach bardzo się obniżył. (KO) 
 
"Geek Honey of the Week"
(po kilku tygodniach przerwy powracamy z GHotW - na dobry początek pani, którą podesłał nam niejaki Gonzo. Dzięki!)

4 komentarze:

Paweł Deptuch pisze...

Apropos nominacji do Harvey'a warto też nadmienić, że Image jako jedyne ma aż dwie nominacje w kategorii najlepsza kontynuowana seria (a o dziwo taki Marvel żadnej). A i ja zgadzam się z "malkontentami", którzy narzekają na superhero. Mam podobne odczucia i sam po sobie widzę, jak bardzo "chce mi się" czytać nowe produkcje z tego gatunku; cały czas mam wrażenie, że TO już wszystko było - zwłaszcza u Marvela, w którym swego czasu mocno się zaczytywałem, a teraz omijam z daleka... :/

Kuba Oleksak pisze...

Ja myślę, że na superhero, zawsze narzekano, ale można było znaleźć sporo, całkiem interesującego stuffa. W ostatnich latach było tego całkiem sporo - "All Star Superman", "Green Lantern" Johnsa, "World War Hulk", starsze rzeczy Bendisa, przede wszystkim "Alias", tradycyjnie "DD" czy "New Avengers" nawet.

Teraz, jakby jest tego coraz mniej. Jak zamawiam jakieś trejdy zza Oceanu, to z tych nowszych rzeczy wybór jest... no cóż niewielkie, coraz, coraz mniejszy. Mam jeszcze kilka rzeczy do nadrobienia, ale mam wrażenie, że oprócz kilku rodzynków (może Hickman, może Earth One eS i Bat) nic ciekawie się nie zapowiada.

Starzejemy się?

Kuba Oleksak pisze...

Acha, Pawle - można się z Tobą jakoś skontaktować?

Paweł Deptuch pisze...

Chyba faktycznie narzekano. Te serie co wymieniłeś, owszem są bardzo fajne (jedynie Green Lantern mi nie podszedł, skończyłem na piątym zeszycie...) ale i tka jest to kropla w morzu. Z ciekawszych rzeczy świetne jest "The Boys" Ennisa i "Cls$$ War" Roba Williamsa, które zupełnie inaczej pdoejmują motyw superhero. I właśnie, ostatnio jest coraz mniej rzeczy, na które warto zwrócić uwagę... Ale czy to dlatego, że się starzejemy? Nie wiem, może też, a może to już twórcom brakuje pomysłów?