sobota, 21 listopada 2009

#306 - Komix-Express 14

W jednym z ostatnich felietonów opublikowanych na stronie DC Multiverse poruszony został temat, który co jakiś czas wraca jak bumerang, czyli "dlaczego w Polsce nie ma dobrych komiksów superhero?". Autor tego artykułu - posługujący się pseudonimem Breja - całkiem trzeźwo podchodzi do tematu i o ile wyczuwam w jego pisaninie nadzieję na jakąś zmianę tego stanu rzeczy, tak sam pogodziłem się z tym, że nasz rynek przyjazny kalesoniarzom w najbliższych latach raczej nie będzie. I szczerze powiedziawszy jest mi z tym dobrze. Jeśli chodzi o pozycje superbohaterskie to na placu boju została jedynie Mucha Comics, która ma ogromne problemy z wypuszczeniem jakiegokolwiek komiksu w terminie, i Egmont, który raz do roku wypuści kolejnego Batmana autorstwa znanych w Polsce i cenionych twórców (Morrison, Miller, Lee itp). I tyle. Świętej pamięci Mandragora nie dość, że zajęła się superbohaterami to jeszcze porwała się na zeszytówki - i padła. Dobry Komiks miał być drugim TM-Semicem i również przestał istnieć i to już po kilkunastu miesiącach. Jeśli pojawi się kolejny gracz na rynku, który będzie chciał zmierzyć się z superbohaterską materią "na poważnie" to oczywiście będę mu życzył sukcesu, ale ciężko mi będzie nie nazwać go szaleńcem. "Charakter" naszego rynku, który ukształtował się przez ostatnią dekadę bardzo mi odpowiada - co miesiąc na sklepowe półki trafiają komiksy, które można zaliczyć do ambitniejszej grupy tego "hobby dla dzieci" i po które zapewne sam z siebie bym nie sięgnął (czyt. nie sprowadził). A tak, mając naprawdę dobre pozycje podane na tacy, żal po nie nie wyciągnąć ręki. Co do rzeczy superbohaterskich to nietrudno je sprowadzić zza wielkiej wody, problemów z czytaniem też raczej być nie powinno, a i cena jak i wydanie raczej przyjaźniejsze niż to co mogli by nam zaserwować rodzimi edytorzy. Może kiedyś historia zatoczy koło i tak jak superbohaterskie, marnej jakości zeszyciki z wydawnictwa Marcina Rusteckiego zapoczątkowały boom na kadry i dymki, tak te obecne wydawane ambitniejsze pozycje sprawią, że komiks jako taki przestanie być w oczach większości dziwną hybrydą filmu i książki i w konsekwencji znajdą się nowe tabuny fanów kolorowych zeszytów, którzy sprawią, że wydanie albumu z przygodami takiego Batmana nie będzie z góry oznaczać wtopy? Może kiedyś rzeczywiście tak będzie, ale jak już napisałem wcześniej - jest mi dobrze z obecnym stanem rzeczy. Szczególnie, że przygody Savage Dragona, Zbira, Batmana czy Avengersów przynoszone mi są pod same drzwi. (a.)

Wszystko wskazuje na to, że znany i lubiany Kapitan Sheer - który co jakiś czas pojawia się w różnych miejscach bądź to w sieci, bądź na papierze - doczeka się w pierwszej połowie przyszłego roku albumu ze swoimi przygodami. Oprócz znanych już historii, będą to zupełnie premierowe jednoplanszówki, a objętość komiksowych perypetii szczurzych marynarzy ma zamknąć się na 70 stronach. Oprócz tego, album zawierać ma całkiem obfitą sekcję (kolejnych 20 stron) poświęconą na wszelkie bonusy. Od kilku dni na stronie Marcina Podolca - który wraz z Robertem Wyrzykowskim odpowiada za sheerowe historie - widnieje "Oficjalny Motywator", na którym najwyższy polski rysownik komiksów zamieszcza informacje o postępach nad albumem (na dziś dzień do skończenia zostało 37 stron). I jeśli wszystko pójdzie po myśli autorów, to cały materiał powinien być gotowy w styczniu 2010 - a dalej już tylko skład, poszukiwanie wydawcy i premiera, która póki co zaplanowana jest na wiosenny konwent w Warszawie. Nam nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki, żeby wszystko poszło zgodnie z planem i kontrolować czy Marcin utrzymuje szaleńcze tempo tworzenia kolejnych stron! (a.)

W najnowszym numerze "International Journal of Comic Art", będącego jednym z najbardziej znanych periodyków zajmujących się zagadnieniami sztuki opowiadania obrazem, został opublikowany tekst autorstwa Radosława Bolałka, szefa wydawnictwa Hanami i organizatora Bałtyckiego Festiwalu Komiksu. Jego artykuł The Most Popular Polish Comics (1957-1989), jak sam tytuł wskazuje, poświęcony jest komiksom i twórcom z okresu PRL-u - między innymi Januszowi Chriście, Tadeuszowi Baranowskiemu, Tadeuszowi Raczkiewiczowi, Szarlocie Pawel, Henrykowi Chmielewskiemu i Jerzemu Wróblewskiemu. Jest to pierwszy artykuł napisany przez Polaka w tym prestiżowym magazynie, na którego okładce znajduje się ilustracja z "Kubusia Piekielnego". (j.)

Szczęśliwi posiadacze wydanego kilka dni temu komiksu z mistrzowskiej serii Egmontu "Batman i Robin: Cudowny Chłopiec", przekazują, że na dołączonej do tego dzieła obwolucie z informacjami dotyczącymi kolejnych komiksów widnieje dwutomowa "Martha Washington", która ma trafić na sklepowe półki ponoć jeszcze w grudniu tego roku. Kompletne wydanie wszystkich przygód tytułowej bohaterki, którą do życia powołał Frank Miller - zgodnie z tym co mówił podczas tegorocznej WSKi Tomasz Kołodziejczak - zostanie podzielone na dwie części (podobnie jak "Świat Edeny" Moebiusa - głównie ze względu na problemy z czytaniem takiego kolosa) - pierwsza liczyć będzie 248 stron, a druga 352. Tym samym można się spodziewać, że oprócz sześciu części ("Give Me Liberty", "MW Goes to War", "Happy Birthday MW", "MW Stranded in Space", "MW Saves the World" i finałowe "MW Dies") wydanie to będzie zawierać podobną ilość dodatków co wypuszczone przez Dark Horse w tym roku "The Life and Times of Martha Washington in the Twenty-First Century". Póki co, cena nie jest jeszcze znana. Może to i lepiej.. (a.)

Na swoim blogu Robert Zaręba poinformował o postępach w pracach nad komiksową trylogią "Triumwirat". Drugi tom zatytułowany "Mag" ukaże się prawdopodobnie po feriach zimowych, co jest dosyć elastycznym i niedookreślonym terminem. Album zostanie wydany w pełnym kolorze, co zawdzięcza wyprzedaniu całego nakładu "Smoka", czyli pierwszego tomu sagi, który zresztą zostanie wznowiony w nowej, ekonomicznej wersji - częściowo pokolorowanej. Ostatni, trzeci epizod trylogii ma planowo ukazać się na Warszawskich Spotkaniach Komiksowych w 2010 roku. "Triumwirat" to opowieść fantasy będąca adaptacją prozy scenarzysty, czyli Zaręby z rysunkami Zygmunta Similaka. (j.)

It's official - Kultura Gniewu do końca roku wyda jeszcze dwa komiksy zagranicznych artystów. Zgodnie z poprzednimi zapowiedziami na Gwiazdkę prosto pod choinkę trafi "Pan Naturalny" Roberta Crumba. Szymon Holcman w Łodzi obiecywał, że będzie to najpełniejsze i najobszerniejsze wydanie opowieści z obscenicznym brodaczem w roli głównej, który w Polsce zadebiutował na łamach magazynu "Szpilki" w 1975 roku. Komiks będzie liczył 246 stron i kosztował 80 złotych bez dziesięciu groszy. Drugim tytułem będzie "Uzbrojony ogród", którym jeden z najwybitniejszych francuskich twórców komiksowych, David B., zadebiutuje na naszym rynku. Jego zapowiedź brzmi nieco pompatycznie - padają w niej między innymi porównania z Boschem i Piccassem. Za prawie 36 złotych dostaniemy 112 stron. Dwa kolejne albumy, które pierwotnie miały się ukazać jeszcze w tym roku, czyli "Rany wylotowe" Rutu Modan i "Bośniacki płaski pies" Maxa Anderssona i Larsa Sjunnessona zostały przesunięte na 2010. (j.)

Ze Światowego Centrum Komiksu znajdującego we wsi Olbratówki na pięknych, polskich Mazurach, Tadeusz Baranowski przesyła najświeższe wieści dotyczące swojej pracy. Pomimo tego, iż autor ciągle musi zmagać się z problemami natury technicznej, a także pogodowej, udało mu się zaprezentować plansze z nadchodzącego albumu ze Szlurpem i Burpem. Dał tym samym stanowczy odpór plotkom i pomówieniom, z których miałoby wynikać, że zrezygnował z rysowania pożegnalnego komiksu z duetem krwiopijców w rolach głównych. Trzy kolejne transmisje z ŚCK można obejrzeć na youtube'owym kanale Kultury Gniewu - pierwsza, druga, trzecia. Minkiewicze by tego lepiej nie wymyślili. (j.)

"Żywe Trupy" to dla mnie najlepsza obecnie seria wydawana w naszym kraju, więc kolejnych jej tomów łaknę jak dziecko mleka matki. Przy okazji ósmego tomu przygód Ricka i spółki apetyt ten jest jeszcze większy, ze względu na nadzieje, które rozbudzili we mnie komiksiarze znający już jego treść i podkreślający, że tytułowa "cisza przed burzą" z tomu siódmego, nie była przypadkowa. "Stworzeni by cierpieć" - bo tak owa "ósemka" będzie się zwać (tak przy okazji to jest to również niezła nazwa na album dla jakiegoś amatorskiego zespołu, którego producentem jest np. rogaty pan z piekła rodem) - ma się ukazać na początku grudnia i zgodnie z zapowiedzią albumu zamieszczoną na Gildii, ma być końcem w miarę spokojnego żywota prowadzonego na terenie opustoszałego więzienia. Nareszcie! (a.)

Jeśli patrząc na TEN pasek Tomasza Pastuszki czuliście malutką zazdrość związaną z uwiecznionym nań dla potomności Redaktorem Babielem, a jednym z Waszych życzeń jest "Święty Mikołaju, chciałbym aby Asu mnie narysował (i nowy zestaw Lego)" to jest szansa na jego ziszczenie! Jeden z ojców założycieli "Kartonu", umieścił na stronie ze swoimi komiksami nową funkcję dzięki której można zamówić u niego pasek komiksowy na dowolnie wybrany przez siebie temat. Oczywiście nie za darmo, ale to ile taka przyjemność będzie kosztować obliczy już specjalny algorytm, który weźmie pod uwagę to czy ma to być w kolorze czy nie, ile ma mieć kadrów, czy może być opublikowany na stronie autora i czy zleceniodawca ma wąsy. Najtańsza opcja (czerń i biel, jeden kadr, zgoda na publikację na paski.org) to 40zł, ale jeśli chcielibyście zamówić na własny użytek 500 kadrowy komiks w kolorze to portfel byłby już lżejszy o 12.605 zł. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od Waszej fantazji. My - Kolorowe Zeszyty - możemy ewentualnie pomóc w wyborze tematu. I to może nawet za darmo. (a.)

23 komentarze:

Pan Latar pisze...

Więcej filmików z Baranowskim na tym blogu. KG blog jest trochę do tyłu z tymi filmikami:)

V pisze...

"jest mi dobrze z obecnym stanem rzeczy."

Komu jest dobrze temu jest dobrze. Dla mnie złota era komiksu w Polsce przypada na okres panowania TM-Semic a obecnie rynek jest zbyt ukierunkowany w jedną niezbyt przeze mnie lubianą stronę. Jest ubogo. Od razu zaznaczę że mne komiksy wydawane przez KG, Timofa czy Taurusa kompletnie nie interesują, dlatego mam pełne prawo powiedzieć, że jest ubogo. Bo gdyby nie Egmont to czytelnik mainstreamowy nieznający w perfekcyjnym stopniu języka obcego byłby skazany tylko na archiwalia... które kiedyś by też się skończyły.

Łukasz Mazur pisze...

Nie zgodzę się zupełnie z tym, że do mejnstrimowych komiksów z USA trzeba "w perfekcyjnym stopniu" znać język angielski. Wystarczą podstawy i od czasu do czasu słownik w awaryjnych przypadkach.

Po kilkunastu zeszytach / kilku TP można się bardzo oswoić z komiksową angielszczyzną.

kolec pisze...

Mnie w komiksach z USA podobają się (oprócz używania dwóch-trzech różnych czcionek w obrębie jednej planszy, w zależności od natężenia emocji) "- -" zamiast "..." w dymkach. Wiecie o co chodzi. Choć przyznam, zajęło mi chwilę rozszyfrowanie tych pauz, tak często pojawiających się m.in. w Bone. Tak więc, oprócz podstaw, trzeba jeszcze oswoić się ze specyficznością tego i owego - -

Misiael pisze...

@kolec - ale o co w ogóle chodzi? Mi takie "dwumyślniki" od razu wydały mi się naturalne. A poza tym symbol "--" niezupełnie odpowiada naszym wielokropkom (które koniec końców też się w komiksach pojawiają).

kolecu pisze...

Przerwane zdania (np mające ciąg dalszy w innym dymku) kończą się u nas wielokropkami, a tam takim "zaniemówieniem" właśnie.

Kuba Oleksak pisze...

Co do obecności komiksów super-hero w Polsce z grubsza podzielam zdanie arcza, tyle że nie zgadzam się z tezą, że tekst Brei w jakiś sposób jest ciekawy, interesujący bądź wnikliwy.

Takie pokątne sprowadzanie zeszytów zza Oceanu nadaje i tak już mocno nerdowemu hobby jeszcze więcej uroku.

Misiael pisze...

Już jakiś czas temu pogodziłem się z myślą, że superhero to tylko sprowadzane w oryginale zza Wielkiej Wody. Niestety, zeszytówki w Polsce to obecnie tylko Star Wars od Piastaka Kołodziejczaka, które nie każdego kręcą...

sedmsedm pisze...

ahoj! nie bardzo rozumiem, na czym miałaby polegać "trudność w czytaniu" Marthy wg. p.Kołodziejczaka. oryginał to cegła, owszem, ale problemów z czytaniem nie zauważyłem. jestem przekonany, że chodzi o ryzyko związane z wydaniem za jednym zamachem tak grubego komiksu. inna sprawa, że pierwszy tom zapewne będzie zawierał tę pierwszą, "najstarszą" Marthę, więc drugi z czystym sumieniem można sobie odpuścić, bo to straszny bełkot.

Łukasz Mazur pisze...

Tak jak piszesz - chodzi o problemy z czytaniem w tym sensie, że ciężko swobodnie się z taką cegłą obchodzić, podczas czytania może się złamać grzbiet itp.

Wydane będzie to w dwóch tomach, a sprzedawane jako jeden komiks, więc nie da rady kupić tylko tej "lepszej" części.

Janusz Topolnicki pisze...

@Misiael - na MFKa można było usłyszeć "plotki", że w związku z tym, że zeszyty Star Wars tak się wstrzeliły w rynek, to można by puścić w podobnym stylu coś z Marvela etc.
Choć osobiście uważam, że taka inicjatywa by nie przetrwała- mniej fanów niż tych od SW, no i w takim przypadku domagałbym się jakiś dłuższych historii, a wiadomo, że dobór historii ma znaczący wpływ na sukces zeszytów Star Wars....

Misiael pisze...

@tranway

Co do liczebności fanów to nie wiem, czy bym się zgodził. Poza tym, krótkość historii w SW:K jest dla mnie wadą, bo człowiek nie może nacieszyć się historią i przywiązać do bohaterów - szorty są zbyt krótkie. Poza tym, żeby narysować dobry, oryginalny szort potrzeba sporej dozy talentu - a, jak widać po historiach prezentowanych w SW:K, niewielu taki talent ma.

Ja to myślę, że Marvelowa zeszytówka szybko wygryzłaby tą gwiezdnowojenną, a Kołodziejczak o tym wie i dlatego tak wzbrania się przed zainicjowaniem takiego projektu.

Łukasz Mazur pisze...

Dzisiejszy wywiad z Kołodziejczakiem na Alei, a tam:

"Szykujemy też nowy duży projekt w obszarze mainstreamu, komiksu fajnego, lekkiego, do poczytania - ale na razie nie mogę nic więcej zdradzić."

Więc może w najbliższym czasie superhero wróci do Egmontu?

Misiael pisze...

Dałby Bóg. Egmont zwykle z klientów nie zdziera i ceny też ma w sumie przyzwoite, toteż miły tomik (może kolejny z serii "Ultimates"? Jestem za!) byłby bardzo pożądany.
A gdyby miała to być zeszytówka, to już w ogóle nerdgazm i darcie pały ze szczęścia.

Janusz Topolnicki pisze...

@Misiael - no właśnie o to mi chodzi, że w zeszytach Star Wars są tylko krótkie historie i potrzeba naprawdę fana by to na dłuższą metę kupować. Obawiam się, że w przypadku zeszytówek superhero założenie byłoby podobne - zamknięte historie w każdym numerze. A w Polsce fanów SW jest moim zdaniem więcej niż tych Marvela, DC etc.
Choć nie ukrywam, że mogliby na mnie liczyć przy takiej inicjatywie....

Misiael pisze...

@tranway

Może i masz rację, ale ten kij ma dwa końce. Wyżej pisałem, że historyjki w SW:K nie mają szansy na dobre się rozkręcić i to jest ich największy minus. A palące pytanie "Co będzie dalej?" (słynne komiksowe cliffhangery) prędzej popchnie czytelnika do kiosku, niż "Może tym razem będzie tam coś ciekawego" jak to ma miejsce w przypadku SW:K.
Ale nie wykluczam, że masz rację.

Co do liczebności fanów - owszem, bardzo prawdopodobne, że jest ich więcej, ALE! Nie wszyscy fani SW lubią komiksy. A fani Mavela, DC, Image etc. - wszyscy. Innymi słowy - jeśli porównać liczbę fanów Star Wars gotowych kupować komiksy i liczbę fanów Mavela i s-ki (którzy już z definicji są gotowi kupować komiksy) to założę się, że liczba jest zbliżona - tak przynajmniej mi się wydaje.

Janusz Topolnicki pisze...

Hmmm... co do cliffhangerów (jako napędzających sprzedaż) może masz i rację. Na pewno jest ciekawiej kiedy kupujesz komiks z myślą "jak to się zakończy", niż "kolejny numer w kolekcji".

Ja po prostu w swoim "toku rozumowania" mocno sugeruje się koncepcją wydawniczą zeszytów SW: każdy numer - odrębna historia, ponieważ ilość klientów "przypadkowych" wzrasta - a to dziecko na wakacjach, a to student wracający na weekend do domu nie mający czego poczytać w pociągu etc. Dodaj do tego fanów Star Wars, którzy łykają wszystko z logiem Lucasa i masz sukces serii.

Ale mam nadzieję, że masz rację.
Mam nadzieję, że fanów trykotów jest tylu, że i taka inicjatywa by się "utrzymała".
Choć polskie doświadczenie pokazuje co innego....

Misiael pisze...

@tranway

"Choć polskie doświadczenie pokazuje co innego...."

Akurat tu sytuacja jest (nie)ciekawa. Po TM-Semicu na większą skalę zeszytówki wydawały dwa wydawnictwa - Mandragora i Axel a.k.a. Dobry Komiks!. Oba padły, ale nie z powodu słabo sprzedających się zeszytówek.

Mandragora poczyniała sobie na rynku bardzo dobrze - o ile pamięć nie płata mi figli, w pewnym momencie sprzedawalność komiksów miała wyższą, niż Egmont. No i to pośrednio stało się przyczyną ich upadku. Wróbel poczuł się orłem i chciał wydawać tak jak w USA - najpierw zeszyty, a potem trejdy zbierające do kupy to, co zostało wcześniej w ramach serii wydane. Ktoś tu jednak zapomniał, że specyfikacja komiksowego rynku amerykańskiego i polskiego różnią się, i to znacznie. Polak głupi nie jest, więc w pewnym momencie uświadamia sobie "Po co mam kupować zeszyty, skoro potem i tak będzie trejd?" więc sprzedaż zeszytów automatycznie poleciała na łeb na szyję. Tak więc Mandra załatwiła się sama.

Axel natomiast kompletnie nie miał rozeznania na rynku komiksowym - zalał rynek mnóstwem serii z myślą "jakoś to będzie" przez co obok takich smakowitych kąsków jak "New X-Men", "Ultimate X-Men" czy "Spectacular Spider-Man" znalazły się komiksy średnie i zwyczajnie słabe. Zainteresowanie dobrymi tytułami nie zrównoważyło strat związanych z tymi kiepskimi. Od początku DK! kopało sobie grób i zwinięcie interesu było bardziej, niż pewne.

Tak więc, jak widać, wydawanie zeszytówek wcale nie jest przyczyną upadku wydawnictw zajmujących sie tym targetem.

Ale wy przecież to wszystko wiecie :-)

pawelk pisze...

Śmiem podejrzewać, że drukarnie współpracujące z Egmontem nie umiałyby kolosa poprawnie wydrukować. Byłaby fala reklamacji na odpadające okładki itp.
Jakoś Amerykanie potrafią to wydać.

Marcin Łuczak pisze...

@pawelk - Może i nie potrafiłyby, ale moim zdaniem wersja dwutomowa będzie poręczniejsza. Mimo swojego zamiłowania do wydań zbiorczych, to jednak wolałbym dwa duże tomy zamiast jednego ogromnego :)

Ja już np. takie Walking Dead Compendium jakie ty masz, bym sobie darował :)

Łukasz Mazur pisze...

Ano właśnie, mnie również cieszy podzielenie MW na dwa tomy, z tego samego powodu co u Irona.

Generalnie lubię twarde oprawy, większe formaty i bonusy, ale też w granicach rozsądku. Jedyne co mam takiego to "Hellboy vol 1", który owszem cieszy oko, ale jest mocno nieporęczny i tym samym od dawna z półki go nie zdejmuję. I raczej nie prędko wezmę się za takie formaty, omnibusy czy absolute'y.

A swoją drogą to szkoda, że MW jednak nie w grudniu się pojawi :/

Marcin Łuczak pisze...

Ja za tego Hellboya (bo rozumiem, że o Library Edition piszesz) się chciałem zabrać, ale odrzuca mnie właśnie format i cena.

I ja się właśnie cieszę z przesunięcia Marty na termin późniejszy, bo już teraz w grudniu, przy samych zaplanowanych wydatkach, będę musiał chyba portfel reanimować :)

pawelk pisze...

A ja właśnie wsiąkłem w omnibusy - zamawiam już trzeci (drugi Cap wg Brubakera), a za chwilę drugi Daredevil wg Bendisa - mniej zbierania, nie wala się po półkach, ma bonus. Zboczenie polonisty - lubię wielkie tomiszcza, które z namaszczeniem przeglądam... :)

Marzy mi się Absolute Death i Absolute Sandman. :) I zbiorcza historia o śmierci supermana... Ale to kiedyś. ;)