wtorek, 25 sierpnia 2009

#230 - Jeżowa wycinanka: wywiad z Rafałem Skarżyckim i Tomaszem Leśniakiem

Do wywiadu z Rafałem Skarżyckim i Tomaszem Leśniakiem przymierzałem się już od dłuższego czasu. W końcu mi się to udało. Rodzicom Jeża Jerzego udało znaleźć się trochę czasu między pracą nad animowaną adaptacją kolczastego herosa i nowym albumem z jego przygodami. Grafiki, które zdobią wywiad pochodzą z jeżowego blogaska (gdzie na bieżąco można śledzić postępy w filmowej produkcji) i deviantowego profilu Tomka Leśniaka.

Chciałem Was zapytać, jakie to uczucie być autorami komiksu, który jako pierwszy dorobił się swojej animowanej adaptacji, ale po premierze „Kinematografu” Bagińskiego to pytanie stało się chyba nieaktualne…

RAFAŁ SKARŻYCKI: Nie jesteśmy pierwsi. „Kinematograf” też nie. Patrząc choćby na pełnometrażowe adaptacje, ostatnio (kilka lat temu) powstał animowany „Tytus, Romek i A’Tomek”.

Racja, jakoś tego „Tytusa” nie wziąłem pod uwagę. W jaki sposób doszło do Waszej współpracy ze studiem Paisa Films, z Kubą Tarkowskim i Wojtkiem Wawszczykiem? Skąd w ogóle wziął się pomysł realizacji filmu animowanego na podstawie komiksu i dlaczego padło akurat na Jeża Jerzego?

RS: Pomysł ekranizacji „Jeża Jerzego” chodził nam po głowie już od paru lat. Produkcja filmu to jednak duże przedsięwzięcie i potrzebny był odpowiedni partner. Paisa złożyła nam sensowną propozycję współpracy przy adaptacji filmowej, a my z ochotą ją przyjęliśmy. Wojtek i Kuba dołączyli do projektu, kiedy mieliśmy już potwierdzoną dotację z PISF (Polski Instytut Sztuki Filmowej - przyp. julka) – była to dla nas bardzo dobra wiadomość, bo potrzebowaliśmy wsparcia osób z doświadczeniem w tworzeniu filmów animowanych.

Na jakim etapie znajdują się prace nad filmem? Premiera przewidziana jest na rok 2010 – wyrobicie się? Czy będę sobie mógł spokojnie obejrzeć „Jeż Jerzy: The Movie” w dużym multipleksie, czy raczej będę skazany na gonienie po festiwalach filmowych. Innymi słowy – co z dystrybucją?

TOMEK LEŚNIAK: Obecnie gotowe są ujęcia do około połowy filmu. Wiosną przyszłego roku planujemy ukończyć obraz. Pozostanie jeszcze zmontowanie, udźwiękowienie itd. Czyli cała postprodukcja. Na jesień 2010 powinniśmy zdążyć. Film jest przeznaczony do szerokiej dystrybucji kinowej, więc po festiwalach nie trzeba będzie ganiać. Chyba, że ktoś lubi, to na kilku festiwalach też pewnie jeża będzie można zobaczyć.

Jaka jest Wasza rola przy produkcji filmu, za co odpowiadacie? Czym różni się praca nad animacją od rysowania, bądź pisania na potrzeby komiksu? Z jakimi problemami musieliście się zmagać podczas pracy nad adaptacją i przenoszenia kadrów z komiksu na celuloid czy na co się ja tam przenosi?

RS: Moja rola w produkcji filmu jest analogiczna do tej przy tworzeniu komiksu – napisałem scenariusz. Oczywiście, pisanie scenariusza do filmu różni się znacznie od pisania scenariusza komiksu. Przede wszystkim rozmach przedsięwzięcia jest nieporównywalny (fabuła, która świetnie wypełni album komiksowy, prawie na pewno nie wystarczy do „udźwignięcia” 90-minutowego filmu). Scenarzysta musi też uwzględniać medium, dla którego pisze: film wykorzystuje inne środki wyrazu, niż komiks i to w znacznym stopniu wymusiło pewne zmiany w budowaniu postaci, fabuły i humoru (zmiany w stosunku do wersji komiksowej). Z jednej strony różnica w pracy nad scenariuszem filmu w stosunku do pracy nad scenariuszem komiksu jest ogromna (to mniej więcej tak, jakby z szybowca przesiąść się na odrzutowiec), ale z drugiej strony w jednym i drugim chodzi o opowiadanie historii, więc nie jest to przepaść nie do pokonania.

TL: Ja pełnię rolę jednego z trzech reżyserów. Pozostali to Wojtek Wawszczyk i Kuba Tarkowski. Dla nas wszystkich jest to pierwszy film pełnometrażowy, więc w trzy osoby łatwiej takie przedsięwzięcie udźwignąć. Kuba i Wojtek mają doświadczenie filmowe, więc zajmują się w większym stopniu zagadnieniami filmowymi, ja natomiast trzymam pieczę nad warstwą plastyczną filmu i przygotowuję z elementów narysowanych przez rysowników layouty kolejnych ujęć gotowe do zanimowania. Ekipa realizująca film podzielona jest na dwa zespoły: rysowników i animatorów i my trzej jesteśmy jednocześnie członkami tych zespołów, to znaczy ja do spółki z Olafem Ciszakiem, Kamilem Kochańskim, Januszem Ordonem i Mariuszem Arczewskim rysujemy, a Wojtek i Kuba razem z Tomkiem Nowikiem, Anią Błaszczyk, Wojtkiem Jakubowskim i Piotrkiem Gołąbkiem animują kolejne ujęcia.
No bo właśnie… przy filmie pracujecie z całym zespołem ludzkim, twórcze obowiązki rozkładają się na większą grupę animatorów, rysowników, scenarzystów i Bóg wie, kogo jeszcze. Jak to jest, kiedy Waszym dzieckiem zajmują się bliżsi i dalsi wujkowie? Do tej pory tylko Wy zajmowaliście się Jerzym…

RS: Nie ważne, kto się zajmuje, ważne jak. Ja jestem z obecnej opieki nad Jerzym zadowolony.

TL: Wszyscy wujkowie i ciocie bardzo Jurka polubili i wkładają całe serce w opiekę nad nim.

Czy możecie zdradzić jakieś szczegóły dotyczące skryptu produkcji? Jak bardzo film będzie bazował na wątkach znanych z komiksu? Czy będzie to zupełnie nowa historia czy raczej kompilacja najlepszych epizodów przygód Jurka?

RS: Scenariusz filmu to oryginalna historia luźno oparta na motywach albumu „Jeż Jerzy. In vitro”. Żadną miarą nie jest to adaptacja tamtego albumu. W „In vitro” pojawia się klon Jeża Jerzego i przeniesienie tej postaci do scenariusza filmu było punktem wyjścia w budowaniu fabuły, która z wersją komiksową nie ma już wiele wspólnego. Scenariusz opowiada wielowątkową, zamkniętą historię – epizody, takie jak w albumach komiksowych, kompletnie nie sprawdziłyby się w pełnometrażowym filmie, który musi mieć spójną dramaturgię, żeby był atrakcyjny dla widzów.

W jakiej technice film zostanie wykonany i jaka jest jej specyfika? Czym zajmuje się Tomasz Lew Leśniak, a czym grono zatrudnionych przy produkcji animatorów, w tym także komiksiarzy – Olaf Ciszak, Janusz Ordon i Kamil Kochański?

TL: Po części odpowiedziałem na to pytanie już wcześniej. Film realizujemy techniką wycinanki. Polega to na tym, że postać jest podzielona na wiele elementów (oddzielnie ręce, nogi, oczy, usta itd. – ilość elementów zależy od skomplikowania ruchu, jaki postać ma wykonać) i te elementy są poruszane przez animatorów. Oprócz tego zastosowaliśmy pewne sprytne narzędzie, dzięki któremu dodatkowo możemy wyginać i zniekształcać poszczególne elementy i w ten sposób otrzymujemy coś, co nazwaliśmy „elastyczną wycinanką”. Szerokim gestem stosujemy wieloplan, dzięki któremu z płaskich elementów możemy uzyskać wrażenie przestrzeni. W najbardziej skomplikowanych scenach sięgamy do techniki 3D. Wszystko doprawiamy jeszcze najróżniejszymi efektami. Stawiamy też bardzo na plastyczność rysunków. Wszystkie elementy są mięsiście narysowane i pokolorowane. Już na tym etapie dajemy dużo światłocienia i faktury.
Czy w związku z premierą „Jeż Jerzy: The Movie” planujecie wespół z Tomkiem Kołodziejczakiem jakąś dodatkową atrakcję dla czytelników? Wiadomo o dalszej reedycji starych tomików w twardej oprawie, ale może pokusilibyście się o wznowienie „True Story”, którego wciąż mi w mojej biblioteczce brakuje?

RS: Raczej nie przewidujemy reedycji „True Story”. A jeśli chodzi o nasze plany wydawnicze, to na razie nie myślimy o roku 2010. Mamy za to ambitne plany do końca tego roku.

TL: W październiku ukaże się zupełnie nowy album z serii Jeż Jerzy. Bardzo jesteśmy z niego zadowoleni. To był miły powrót do robienia komiksów o Jeżu po dwóch latach przerwy. Myślę, że dobra energia w czasie tworzenia przeniknęła na papier.

Dajmy już spokój może filmowemu Jerzemu i przejdźmy do bardziej komiksowych kwestii. Skarżycki i Leśniak są jednym z najbardziej znanych rodzimych tandemów rysownik-scenarzysta. Powiedzcie, jak wygląda model Waszej współpracy, w jaki sposób pracujecie nad komiksami i czy zwykle obchodzi się bez rękoczynów?

RS: To jest model oparty na zaufaniu do swoich umiejętności. Krótko mówiąc, ja ufam w talent plastyczny Tomka i nie ingeruję specjalnie w jego pracę nad scenariuszem, a Tomek z kolei ufa mi w kwestiach literackich i cierpliwie czeka, aż napiszę cały scenariusz.

TL: Ważną rolę odgrywa też to, że znamy się prawie 20 lat i nawet jak dochodzi do rękoczynów, to wiemy z której strony spodziewać się ciosu i dzięki temu za bardzo się nie ranimy, hehe.

W zapowiedziach Egmontu na 2009 rok brakuje nowego tomu przygód Jerzego, choć na swoim blogu Rafał Skarżycki chwali się, że skończył do niego scenariusz. To jak to jest – doczekamy się w październiku 11 albumu?

RS: Póki co, zapowiedzi Egmontu kończą się na wrześniu 2009. Nowy „Jeż” jest planowany na październik i jak tylko wydawnictwo ustali, jakie jeszcze komiksy zamierza wydać w ostatnim kwartale, to upubliczni te informacje. (przyp. julka - na wraku stoi już półoficjalna informacja o nowym albumie z Jerzym, a na deviancie Tomka Leśniaka można znaleźć sporo plansz z niego)

TL: Możemy zdradzić, że album ukaże się od razu w dwóch wersjach: w miękkiej okładce i w twardej z dodatkami. A niedługo potem planujemy reedycję na bogato albumu „Jeż Jerzy. Ścigany”.
Nad Jerzym pracujecie wspólnie już od 1996 roku. To ponad trzynaście lat. Nie jesteście już nieco zmęczeni tą postacią, konwencją, tym typem humoru? Czy przez ten czas nie straciliście jakieś świeżości, pasji? Czy rysowanie i pisanie Jurka nie stało się taką żmudną pańszczyzną do odrobienia?

RS: Tak naprawdę, to dłużej bo jeż narodził się w 1994 roku. Jednak Jerzy to na tyle barwna postać, że nawet po tylu latach potrafi zaskakiwać i wymyślanie nowych historii jest wciąż ciekawym wyzwaniem. Przez ten czas też wiele się nauczyliśmy. Dla mnie to były bardzo cenne lata zdobywania doświadczenia w budowaniu fabuły, konstrukcji żartu. Sama formuła komiksu i jej bohater też się w naturalny sposób zmieniała – to wszystko razem wzięte dość dobrze chroni przed rutyną, czy wypaleniem twórczym (dbanie o to, żeby do wypalenia nie doszło, to jedna z najważniejszych rzeczy, jeśli ma się ochotę zawodowo parać pisaniem – każdy ma tu chyba własne sposoby i zapewne większość chciałaby je zachować dla siebie. Ja na pewno). Nie bez znaczenia jest też to, że jesteśmy z Tomkiem przyjaciółmi – żeby wytrwać z sobą tak długo i do tego jeszcze wspólnie wychowywać jeża, trzeba się naprawdę lubić.

Wciąż pokutuje mit, że w Polsce z komiksu żyć się nie da. Jak to jest w Waszym przypadku? Kto, jak kto, ale Wy, jako twórcy regularnie publikujący w największym polskim wydawnictwie nie powinniście mieć z tym problemów, ale obaj zajmujecie się też twórczością zgoła niekomiksową. Jak to jest?

RS: Rynek komiksu w Polsce jest w tym momencie taki, że z publikacji albumowych nie sposób się utrzymać. Za to można zarabiać przyzwoite pieniądze robiąc komiksy dla prasy, o reklamie nie wspominając. Dla nas czas publikacji „Tymka i Mistrza” w „Gazecie Wyborczej”, był czasem utrzymywania się praktycznie wyłącznie z tworzenia komiksów. Teraz podstawą zarobkową dla mnie jest pisanie na potrzeby telewizji.

TL: Dla mnie głównym źródłem utrzymania są zlecenia reklamowe i wydawnicze. Komiks siłą rzeczy schodzi trochę na dalszy plan.

Opowiedzcie coś o planach na przyszłość. Jakie zobaczymy nowe, niekoniecznie jeżowe, projekty zespołu Skarżycki-Leśniak? Czy planujecie jakieś skoki w bok z innymi twórcami?

RS: Moim projektem-marzeniem są „Drzwi” – komiks, który Tomek rysuje już ponad dziesięć lat i nie może skończyć. Bardzo chciałbym doczekać wydania tego albumu. Wracając do bardziej realnych planów, to w październiku nakładem wydawnictwa Prozami ukaże się moja debiutancka powieść „Teleznowela”. Co do „skoków w bok”, to ostatnio współpracowałem z Tomkiem Piorunowskim – stworzyliśmy komiks reklamowy dla sieci Era.

TL: A mi z kolei marzy się zrobienie grubego tomiska przygód Tyczki, Pokrętka i Beczułki, bohaterów, których powołaliśmy do życia na potrzeby różnych antologii.

I na zakończenie wywiadu - jakim Tomasz jest scenarzystą, a Rafał rysownikiem?

RS: Tomek jest scenarzystą nieodkrytym. Nawet przez samego siebie.

TL: Rafał jest gorszym rysownikiem niż scenarzystą.

2 komentarze:

pjp pisze...

Wiem, że nie ma czegoś takiego jak letnia szkoła przeprowadzania wywiadów, ale proszę, zróbcie coś, by:
a) wywiadu nie czytało się jak jakiegoś FAQa - chodzi o to, że pytając o takie rzeczy jak dystrybucja chociażby, wywiadywacz przyznaje, że nie odrobił pracy domowej - przecież to można wydedukować po nazwiskach, po firmach, po rynku. A jak już się naprawdę nie wie - to zajrzeć do pressbooka. Wracając do tego FAQa - bo to jest pytanie-odpowiedź-pytanie-odpowiedź-itd - według mnie nie na tym polega wywiad. Trzeba choć odrobinę nawiązywać do odpowiedzi (ale nie poprzez "No bo właśnie…"), żeby to jakoś się czytało, żeby nie było naiwne, żeby sobie płynęło, żeby była harmonia...
b) nie było takich pytań jak pierwsze - bezcenne (wraz z odpowiedzią)
c) by nie infantylizować przekazu niepotrzebnie ("blogasek", "Z jakimi problemami musieliście się zmagać podczas [...] przenoszeniem kadrów z komiksu na celuloid czy na co się ja tam przenosi?"
d) by nie pojawiały się kolejny raz pytania "Czy w Polsce da się wyżyć z komiksu?" - odpowiedź chłopaków naprawdę niespodziewana, tak samo jak moje wymiociny
e) by wywiadywacz był przygotowany (już o tym napomknęłem) i nie musiał być poprawiany przez wywiadowanych ("Nad Jerzym pracujecie wspólnie już od 1996 roku" - polecam stronę jezjerzy.pl i dział album rodzinny, chociażby)
f) no i w ogóle, żeby konkretnie kompletnie myśleć, jak się z kimś gada. Jak w paru wywiadach z Sakaim (jak ostatnio był) zobaczyłem pytanie, czy nie jest zmęczony po 25 latach pracy nad Usagim, to myślałem, że komuś jebnę. Albo że w tym momencie Sakai komuś jebnął. Jakby był zmęczony, toby nie rysował. Proste.

Słaby wywiad, źle się czytało, zmarnowany potencjał, niczego się nie dowiedziałem, 2/10.

tO mY: pisze...

fajnie by było gdyby JJ wyświetlali w wersji 3D. niedawno byłem pierwszy raz na seansie 3D, na Epoce 3, i bardzo fajne to przeżycie.

Pamiętam, że sam nawet kiedyś, podczas WSKa, zadałem podczas spotkania autorom pytanie o film animowany z JJ. Ucieszyłem się, kiedy pojawiły się njusy, że faktycznie nad tym pracują. No i zajawki przypadły mi do gusty. Fajnie podłożone głosy.

I chyba trzeba uzupełnić kolekcję kolczastego ;-)