środa, 1 października 2008

#59 - Wszyscy jesteśmy Palestyńczykami

Komiksowe karykatury Mahometa opublikowane w duńskim dzienniku „Jyllands-Posten” w sierpniu 2005 roku odbiły się szerokim echem nie tyko „na Zachodzie”, jak i w „świecie Islamu”, ale doczekały także się równie karykaturalnej odpowiedzi w prasie muzułmańskiej. W lutym 2006 roku redakcja irańskiej gazety „Hamshahri” zorganizowała międzynarodowy konkurs na pracę rysunkową o Holocauście, który w swoich założeniach miała bronić wolności słowa, a tak naprawdę był przykładem, w jaki sposób tej wolności nie nadużywać. Prace, które zostały wyróżnione w tym konkursie narysowane były według linii ideologicznej prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada, twierdzącego, że zagłada Żydów podczas Drugiej Wojny Światowej nie miała miejsca, a Holokaust jest tylko świetnie spreparowanym mitem, który służy politycznym celom Izraela. Drugie miejsce w tym konkursie zajął Carlos Latuff, bohater dzisiejszego wpisu.

Latuffa można ładnie określić z angielskiego „political cartoonist”, co na nasze narzecze powinno się przekładać jako satyryk polityczny, ewentualnie ilustrator. Jest Brazylijczykiem, pochodzi z Rio de Janeiro, swoje prace publikuje w kilku arabskim magazynach („Al Akhbar”, „Character”, „The Islamic Front for the Iraqi Resistance”) oraz w sieci (na deviancie i na swoim blogu). Jest również autorem serii komiksowej „Tales of Iraq War”, której głównym bohaterem jest Juba, snajper z okupowanego przez Amerykanów Bagdadu, który dzielnie stawia opór najeźdźcom z kraju Wujka Sama i George`a W. Busha.

Rychu Dąbrowski i jego Likwidator przy pracach Latuffa wydają się niegroźnymi lewackimi reakcjonistami, którzy uprawiają delikatną krytykę polityczną („Krytykę Polityczną” - ale mi językowy lapsus wyszedł!). Brazylijski twórca jest natomiast naprawdę przekonany, że za złem całego świata stoi Antychryst Bush i jego „Imperium Zła”. To on, wraz z narodem izraelskim i kilkoma innymi politycznymi poplecznikami sterują losami świata z ukryci w swoich gabinetów i ciemiężą niewinnych Palestyńczyków. Oczywiście, radykalna i zideologizowana krytyka w formie satyrycznych ilustracji to nic nowego – ulotne druczki z wierszykami oczerniającymi króla Stanisława Augusta pojawiały się już za czasów konfederacji barskiej, a podobne karykatury towarzyszą prasie chyba od samego jej początku. Ja przynajmniej pamiętam z mojego podręcznika historii przeróżne satyry na Hitlera z okresu Drugiej Wojny. I takie właśnie seryjne „dziełka” produkuje Latuff, zdeterminowany, aby całemu światu pokazać prawdę.

Pomijając historyczne, społeczne i polityczne uproszczenia, jakich dokonuje usadawiając się po jednej ze stron barykady, co samo w sobie nie jest jeszcze niczym złym i nie musi dyskredytować jakiegokolwiek utworu, czego najlepszym przykładem jest „Palestine” Joe Sacco, pomijając absurdalność jego poglądów i ich szkodliwość, propagowanie nienawiści i przemocy, wychwalanie terroryzmu jako szlachetnego sposobu walki o wolność i bezmyślny antyamerykanizm Latuff zdaję się bawić w moralistę. W swoim cyklu ilustracji „Jestem Palestyńczykiem” wszystkie uciskane nacje, ofiary prześladowań solidaryzują się z obywatelami Palestyny. Nawet cierpienia Żydów, którzy zostali zabici w getcie warszawskim, którzy ginęli w obozach koncentracyjnych, którzy byli masowo eksterminowani są niczym są niczym w porównaniu z udręką Palestyńczyków. Bo przecież Holocaust nie miał miejsca. A raczej ma dopiero teraz, ale nie dotyczy Żydów, tylko ich sąsiadów zza drugiej strony muru. Latuff pomniejsza, bierze w ironiczny nawias jedną tragedię, aby wywyższyć inną i robi to z charakterystyczną dla radykałów pogardą dla elementarnych faktów historycznych.

I właściwie nie napisałem tej notki, żeby potępiać Latuffa, bo faktem jest, że to kompletny, zaślepiony ideologicznymi bzdurami kretyn i każdy trzeźwo myślący człowiek jest w stanie to zauważyć, przeglądając jego pracę. Nie muszę dodatkowo go piętnować. Ale momentami tym karykaturom nie sposób odmówić celności, ciekawego konceptu i solidnego wykonania, co z kolei rodzi problem natury estetycznej – w jaki sposób należy podchodzić do tego typu twórczości? Skreślać ją z jej zaangażowanie polityczne czy oceniać w oderwaniu od treści, jakie promuje? Po prawdzie spodobało mi się, jak Latuff wykorzystuje „ikonki” amerykańskiej kultury popularnej i samą formę komiksu, postrzeganego jako amerykański wynalazek, do walki z żydowsko-kapitalistycznym imperium Busha i Szarona.

Brak komentarzy: