niedziela, 30 marca 2008

# 22 - Who Wants To Be A Superhero?

Przeczesując internet w poszukiwaniu informacji nt. najbardziej zasłużonego człowieka dla Marvela - Stana Lee, natknąłem się na taki link. Wyguglałem sobie 'co i jak', zaciekawiło jeszcze bardziej, więc na kolejne dwa wieczory rozrywkę miałem zapewnioną.

'Who Wants To Be A Superhero' to reality show, które ma wyłonić superbohatera naszych czasów. Z 11 uczestników, których poznajemy w pierwszym odcinku zostanie ten jeden jedyny, który będzie bohaterem kolejnego komiksu Stana Lee (dla Dark Horse'a). Oprócz tego, jego przygody zostaną zekranizowane i pokazane przez Sci-Fi Channel. Jednym słowem sława, pieniądze i koks. Na pięć minut zapewne, ale zawsze to coś.


'Wielkim Bratem' jest tu sam Stan Lee, który o wszystkim informuje pocieszną jedenastkę (drużyna piłkarska z samych superbohaterów - to by było coś!) z ekranu telewizora. A żeby wszyscy poczuli klimat znany z komiksu, to siedziba w której mieszkają jest oczywiście supertajna i z zewnątrz niepozorna. Wołają do siebie używając ksyw które sami sobie nadali (Cell Phone Girl jest na przykład) i cały czas chodzą w swoich kostiumach. Ogólnie rzecz biorąc wygląda to zabawnie.

Odcinków pierwszej serii jest sześć, w każdym mamy po dwa zadania, które eliminują kolejnych uczestników. Ale, ale, wiadomo że supermocy nie posiadają, więc nie są to zadania w stylu "kto ma mocniejszy laser w dupie", lecz sprawdzające ogólne predyspozycje do bycia herosem nad herosy. Czyli tak: odwaga, prawdomówność, zdolność do poświęcenia własnego dobra dla dobra ogółu, spostrzegawczość itp. Aha! Co najważniejsze! Zawsze, ale to zawsze, należy przestrzegać pierwszej zasady superbohatera:

! NIGDY NIE ZDADZAJ SWOJEJ PRAWDZIWEJ TOŻSAMOŚCI !

Uczestnicy są, hmmm, ciekawi. Fat Momma - puszysta murzynka, która moc czerpie ze zjadanych 'donatsów', czy też Major Victory - były striptizer, którego dewizą jest "Be a winner, not a wiener". Śmieszne to towarzystwo, ale brakowało mi wśród nich mojego faworyta z kastingów, czyliii.. hmm.. Człowieka Balona? Człowieka Kulki? Człowieka Skoczka? Nie przedstawił się, lecz wyglądał uroczo:

Jest jedna rzecz, która mnie zdziwiła / zaskoczyła - to z jakim szacunkiem kandydaci na herosów odnoszą się do nieomylnego Stana Lee. Każdą decyzję, nawet tą eliminującą ich z programu, przyjmują bez słowa sprzeciwu. Mr Lee tak zdecydował, Mr Lee wie co robi. I ciężko się dziwić, skoro to ekspert od superbohaterów właśnie. Decyzje które podejmuje są sprawiedliwe i mają na celu wyłonić tego najlepszego, a nie tego najsympatyczniejszego, więc wszystko gra. A komiksowy guru jest tu jak najbardziej na miejscu. Szacunek dla niego również.

Krwi w tym reality brak, potu trochę by się znalazło. Ale za to łez jest sporo - kiedy Wielki Stan gani za złe zachowanie, kiedy chwali za właściwe, kiedy dodaje otuchy. Ale nie tylko w oczach uczestników one się pojawiają, Mr Lee również miał chwilę słabości.

Ogólnie rzecz biorąc polecam. Sześć odcinków, po około 45 minut każdy to daje lekko ponad 4h oglądania. Więc nie ma tragedii. Zabawy przy tym trochę jest, no i herosi w obcisłych kostiumach. Ale gwiazdą jest tutaj Stan i dla niego i jego mądrości warto poświęcić jeden / dwa wieczory. Tak więc..

Excelsior!

PS1. Dla tych, co chcieli by zobaczyć program na własne oczy mam dobrą wiadomość. Nie trzeba łamać prawa - będzie i u nas. Co prawda na Sci Fi Channel PL, ale zawsze coś.
PS2. Powstała też seria druga. Były plotki o trzeciej, ale na razie "jest na to za wcześnie", jak powiedział jeden z producentów.

piątek, 28 marca 2008

# 21 - Świat według Millara (1)

Wspominałem już chyba kiedyś, że rok 2008 w Marvelu może należeć do Marka Millara. Może tak być, choćiaż Brian Bendis również sporo będzie miał do powiedzenia (głównie dzięki Secret Invasion). W każdym razie obstawiam Millara i śpieszę wyjaśnić dlaczego. Otóż są cztery powody: 'Fantastic Four', 'Kick-Ass', 'Wolverine: Old Man Logan' oraz '1985'. We wszystkich tych tytułach Millar macza palce. I o ile dwa pierwsze tytuły spod ręki MM już wyszły, o tyle dwa kolejne dopiero przed nami. I dziś o jednym z nich. Światła! Kamera! Akcja!

Ponad dwa temu na Newsaramie natknąłem się na artykuł zapowiadający mini-serię Marvela, która miała być trochę innym komiksem niż te, które wydawnictwo ma w swojej stajni. Jej odmienność miała polegać na tym, iż miał to być rodzaj komiksu który określa się mianem 'fumetti', bądź też bardziej zrozumiale: 'photo novels'. Po naszemu - rysunki zastąpione są zdjęciami, reszta bez zmian.

Kostiumy, ponad setka aktorów, lokacje, efekty specjalne, kaskaderzy - to wszystko miało kosztować miliony dolarów. Seria była już w realizacji, puszczono w świat kilka plansz i... słuch o tym projekcie zaginął. Zapowiadana na lato 2006 roku seria nie ukazała się i przez długi czas nie było wiadomo co dalej z tym ambitnym projektem. Do czasu.

Jak się okazało, cały projekt okazał się zbyt drogi nawet dla Marvela. Tak więc zrezygnowano z formy "photo novel" i skierowano się na w stronę tradycyjnych grafik. Mark Millar pozostał na stanowisku scenarzysty, a do rysunków zatrudniono Tommy'ego Lee Edwardsa (odpowiedzialny min. za mini-serie 'Bullet Points'). Cała mini seria ma liczyć 6 numerów, a jej pierwszy, wedle zapowiedzi, trafi do sklepów 14 maja.

Fabuła z grubsza wygląda tak: jest rok 1985 w naszej rzeczywistości. Nie ma super bohaterów, nie ma super złoczyńców. Jest za to jedenastoletni Toby, typ samotnika, który zaczytuje się w komiksach Marvela. I w jego małym miasteczku zaczynają pojawiać się ci źli, znani z kart komiksów. Ultron, Vulture i cała reszta, która widząc, że dotarła do świata bez super bohaterów, zaczyna wprowadzać swoje krwawe porządki. Wszystko to, brane z początku za chłopięcą wyobraźnię skażoną komiksami, okazuje się prawdą. Nasz świat staje naprzeciwko tych złych z Marvela. Ale tym razem nie ma Kapitana Ameryki, Iron Mana czy też Thora, żeby ich powstrzymać. Więc Toby próbuje znaleźć sposób, żeby sprowadzić ich do naszego świata (nie jest tajemnicą, że w końcu mu się to uda, ale jak zaznacza scenarzysta, herosi to tylko mała część tej historii). I tak to mniej więcej wygląda.. Dla smaku jeszcze kilka plansz i okładka do #1.

Na początku wspominałem o głównych projektach Millara na ten rok i jak się okazuje, wszystkie one są ze sobą połączone w pewien sposób. Cechą wspólną jest na przykład postać Clyeda Wynchama. W '1985' jest on właścicielem domu, który wydaje się być portalem pomiędzy naszym światem a światem Spider-Mana i spółki. Wystąpi on również w Fantastycznej Czwórce oraz 8-mio częściowej historii 'Old Man Logan', gdzie ma być jedną z głównych postaci. To wszystko? Nie. Elementem spajającym mają być również podróże w czasie / wymiarach. 'Kick-Ass' stoi jakby na uboczu w tym wszystkim, ale w jakiś pokrętny sposób również ma być powiązane. Jak to kreślił scenarzysta, te cztery serie to taki jego „One Man Event”.

Jak to wszystko naprawdę będzie wyglądać, zobaczymy za jakiś czas. W każdym razie, już same plany robią wrażenie. I jeśli nawet połowa zapowiedzi co do wyjątkowości '1985' się sprawdzi, to ta seria powinna być wysoko we wszelkich podsumowaniach obecnego roku. A pamiętając o pozostałych planach Millara oraz innych dużych projektach Marvela (jak choćby sto razy wspominane 'Secret Invasion') to i samo wydawnictwo ma duże szanse zdominować top-listy 2008.

"Poor DC. They're nice guys. It's almost unfair"

..jak to powiedział Pan Millar.

Na koniec jeden z bannerów reklamujących '1985'. A co, ja temu projektowi kibicuje!

PS. Na koniec jeszcze jeden link - [klik] - T. L. Edwards i jego studio.

środa, 26 marca 2008

# 20 - stragan czyli różności

Garść nowości, podzielone tematycznie:

  • Komiksowo.
"I ja w tym momencie mam walczyć za tego penisa?
Mam w dupie tego penisa."

Powyższy cytat z 'Przygód Powstania Warszawskiego' chodzi za mną przez całe święta. Na spotkaniu z twórcami komiksu podczas Warszawskich Spotkań mnie nie było, więc pewne info z WRAKu bardzo mnie ucieszyło. A chodzi o:
"Wydawnictwo Mazoleum planuje wydać jeszcze dziewięć albumów i zakończyć działalność. Prawie wszystkie mają stworzyć wspólnie Świdziński i Rzecznik. Wśród pomysłów autorzy wymieniali western, horror czy komiks samurajski. W dalszych planach jest też druga część 'Przygód Powstania Warszawskiego'."
Czekam na jakieś konkrety.


Sekretna Inwazja uderzy w świat Marvela już w następną środę (tj. 2 kwietnia), ale żeby podgrzać atmosferę, wydawnictwo wypuściło 10 stronicową zajawkę tego co nas czeka - do obejrzenia na stronach Entertainment Weekly. A gdyby tego było mało, to już na samej stronie Marvela do przeczytania jest 'Secret Invasion Prologue' (trzeba się chyba zarejestrować, żeby zobaczyć..) [EDIT: Prolog również do zobaczenia na stronie marvelcomics.pl, a dokładnie tutaj]. Siedmiostronicowa historia z 'Dum Dum' Duganem w roli głównej. I co? I prezentuje się to wyśmienicie. Rysunki Yu jedne z lepszych jakie udało mu się stworzyć, chociaż widać że duża w tym zasługa inkera. Jest mniej 'brudno' oraz widać że się pan artysta przyłożył i nie spieszył - czyli odwrotnie niż to było w przypadku New Avengers.

Pozostając przy Marvelu, to sporo krwi napsuł i nadal psuje niejaki marvel_b0y, który na swoim zbanowanym już livejournalu, czy obecnie na innym blogu, sukcesywnie ujawnia tajemnice wydawnictwa odnośnie zbliżających się wydarzeń. Ponoć jest to jakiś stażysta, choć teorie spiskowe mówią, że za wszystkim stoi po prostu wydawnictwo, chcące do granic możliwości podgrzać atmosferę. Jak ktoś chce poznać przecieki, niech poszpera, nie jest ciężko. Pytanie tylko, czy warto psuć sobie zabawę?

Wracamy na nasze komiksowe podwórko - Manzoku (czyli do niedawna wydawnictwo-pośmiewisko, obecnie już chyba mniej) ujawniło swoje plany na najbliższe miesiące i nie tylko. Do przeczytania na Alei Komiksu. Zapowiada się ciekawie, szczególnie Mystery Play czy DMZ. Oby tylko skończyły się obsówy.

Czytam 'Dziadka Leona' i 'Salę Prób'. Jak na razie podobają się obydwa. Spożyję do końca, przetrawię i napiszę parę słów.

  • Filmowo.

Podczas mojego i kokowego pobytu w Leeds, natrafiliśmy na plakaty reklamujące film pt. 'Shoot'em Up' (u nas jako 'Tylko strzelaj'). Po obsadzie można było sądzić, że będzie to całkiem sympatyczne kino, bo mamy i Cliva Owena i Monikę Belucci i Paula Giamattiego. Ale dobrzy aktorzy to nie cały film jak się okazuje. Mimo fajnego pomysłu, jest nudno a cały film sprawia wrażenie zrobionego na szybko. Dużo strzelania, trup ściele się gęsto, a Pani Belucci udaje że ma nadal 30 lat. Słabizna ogólnie. Jeśli miałbym porównywać do innych filmów to do 'Adrenaliny' czy też 'Running Scared' - dobre pomysły, ale wykonanie zdecydowanie nie te. Sam film mógłby mieć podtytuł '101 sposobów na użycie marchewki'. Jak macie coś lepszego do roboty, to ten film sobie darujcie.

Za to można obejrzeć - jeśli ktoś nie widział - 'Eurotrip' (2004), amerykańską komedię młodzieżową o frustracjach seksualnych (powinni już chyba zrobić taką kategorię przy Oscarach). Temat niby oklepany, ale tutaj daje radę. Jest się z czego śmiać i to niekoniecznie z kopulacji z szarlotką. Duży plus dla Matta Damona, za rolę nieco odbiegającą od tego do czego nas przyzwyczaił.

A jeśli już przy tym panu jesteśmy to klikać i oglądać tutaj - Jimmy Kimmel, Sarah Silverman, Matt Damon i jeszcze jeden znany pan w rolach głównych. Niezłe, niezłe. Oglądać po kolei i nie czytać co będzie dalej!

Kolejna porcja linków, tym razem z youtube, bez którego żadna domówka nie ma prawa być udana (dzięki a.r.t za tego Matta powyżej jak i to co poniżej :). Popularny ostatnio w Pcimiu i nie tylko John Cleese oraz garść jego występów:
- trzy reklamy Compaq z jego udziałem
- duecik z Rowanem Atkinsonem oraz sam Fasola i jego niewidzialne bębny
- a na koniec niby smutna sprawa, bo pogrzeb jednego z Pajtonowców - Grahama Chapmana, lecz zrobiony na modłę Monty Pythona - czyli jednak śmiesznie. I tak.

Jedno zdanie o ekranizacji 'Wanted' - na filmwebie polski trailer do 'Ściganych' (premiera 27 czerwca).

  • Muzycznie.

Wczoraj w Radiu Luxembourg dzięki Refuse Records oraz This Is Warsaw odbył się kolejny hc koncert. Cztery kapele: lokalni Fast Forward (z ex-wokalem 100 inch shadow) i Daymares, oraz nielokalni Wasted Scars (Austria) i Die Young (USA). Publika średnio dopisała, przy poprzednich edycjach było zdecydowanie więcej luda. O ile muzycznie było w pytkę, każda kapela zostawiła pozytywne wrażenie, o tyle w kwestii zabawy można powiedzieć tak: stypa. Ewentualnie zacytować wokala Die Young (który po paru numerach zszedł ze sceny, żeby trochę rozruszać towarzycho, lecz nie bardzo się to udało), który zastanawiał się czy już wyjechał z Niemiec (trzeba przyznać, że ta prowokacja zaowocowała chwilową zabawą). I tyle. Cztery kapele zagrały w równiutko 3 godziny i można było iść do domu. Afterparty nie zapowiadało lepszej zabawy niż sam koncert, więc zmyliśmy się z koko do domu.

Jeszcze dwa słowa o Daymares (bardzo dobry występ, chociaż nie taka petarda jak na albumie) - na ich majspejsie do odsłuchu nowy kawałek z nadchodzącego splitu z Moenster (wyjdzie to to ponoć w maju). Całkiem sympatyczny.

A na sam deser, świeżutkie info - Cult Of Luna w Polszy! 18 czerwca Warszawa, dzień później Wrocław. Miejscówki i inne szczegóły wkrótce!

Mniam!

czwartek, 20 marca 2008

# 19 - Savage Dragon (2)

Wcześniej pisałem kilka słów o serii Savage Dragon. Dzisiaj kontynuacja, czyli odcinek drugi z - mam nadzieję - wielu. Z początku miałem zamiar napisać kilka słów o głównym bohaterze - skąd jest, jak trafił na ziemię itp. Taki mały bios i kilka spojlerów. Później nosiłem się z zamiarem napisania kilku słów o samym autorze, czyli Eriku Larsenie, bo warto by napisać o jego różnych inicjatywach odnośnie SD i tym jaki ogólnie jest fajny. Ale Dragon i Erik będą motywami przewodnimi kolejnych notek.

Dzisiaj czas na kogoś innego. Na kogoś kto nie jest żadnym superherosem, ani którego losy nie wpływają na losy świata i ciężko go nazwać postacią drugo-, czy nawet trzecioplanową. Mimo to, występuje niemal w każdym numerze serii.
Panie i Panowie, przed Wami JON DAY!!

Od razu napiszę, że nie jestem pewien czy to jest jego prawdziwe imię i nazwisko. Ba! - czy w ogóle ma jakieś imię i czy został kiedyś oficjalnie przedstawiony. Jedyna wzmianka o nim z jaką się spotkałem, znajdowała się na fanowskiej, nieistniejącej już stronie o przygodach Dragona i właśnie tak go tam określano. Więc zostańmy przy tym właśnie nazewnictwie.

Kim jest Jon Day? Nie wiadomo. Raz występuje jako policjant, innym razem jako lekarz, ale najczęściej można go spotkać w tłumie ludzi, bądź gdzieś na ulicy przechodzącego sobie akurat w miejscu akcji. Kilka razy też udało mu się zginąć, a może raczej 'zginąć', bo przecież występuje w komiksie prawie w każdym numerze.

A tak serio. Jon Day wydaje się być Larsenowym odpowiednikiem Wally'ego znanego z cyklu książeczek 'Where's Wally?', gdzie na dwustronnych ilustracjach znajdowało się mnóstwo szczegółów w których trzeba było dostrzec cherlawego okularnika w charakterystycznym swetrze i czapce. Tutaj zabawa polega na tym, aby znaleźć Jona na którymś z kadrów. Może gdzieś w tłumie? A może u boku Dragona, w grupie wsparcia jak w #20? Jon Day, jako postać, to taki dodatkowy 'smaczek' dla serii i dla uważnych czytelników. Oto on:


Savage Dragon #1 - pierwsza strona i od razu zgon.


Savage Dragon #20 - grupa wsparcia


Savage Dragon #75 - gwiazda telewizji


Savage Dragon #116 - uliczny obserwaror

Ale! Savage Dragon to jedna sprawa, tutaj Jon zagościł na stałe. Jednak znacznie wcześniej pojawiał się na łamach Marvela - tam gdzie za ołówek chwytał Erik Larsen. Tak więc miał styczność z takimi herosami jak Spider-Man, Punisher, Excalibur czy Defenders. Na potwierdzenie słów kolejna porcja ilustracji:


Marvel Comics Presents: Excalibur #38


The Punisher #22


The Amazing Spider-Man #350


The Defenders #5

Powyższy fragment z "MCP: Excalibur #38" pochodzi z 1989 roku, tak więc Jon pałęta się w komiksach juz od prawie 20lat, jak nie więcej (starszego Erika chyba nie mam). Brawa dla Larsena za konsekwencję i to, że w gąszczu postaci nie zapomniał o łysiejącym wąsaczu.

Na deser ostatni występ dzisiejszego bohatera - 'Fantastic Comics' #24, historia pt. 'Samson':


L o n g l i v e J o n !

środa, 19 marca 2008

# 18 - Marvel na Wizard World Los Angeles

Ostatni weekend upłynął u nas pod znakiem WSK. Ale hen, hen daleko, za oceanem miało miejsce inne wydarzenie komiksowe, a mianowicie Wizard World w Los Angeles. Świetna to okazja dla wydawców do zaprezentowania planów na najbliższe miesiące, pokazania kilkudziesięciu grafik i pochwalenia się nowymi nabytkami. Tak było i teraz, a z gąszczu nowości (jakby co - tylko z Marvela), wybrałem kilka - według mnie - najciekawszych.

- Tim Sale wraca do Marvela. I pierwsze za co się bierze, to kontynuacja zabawy w kolory. Był już 'Hulk: Gray', 'Daredevil: Yellow' i 'Spider-Man: Blue', a teraz przyszła pora na coś, co duet Loeb/Sale zapowiadali od dawna - 'Captain America: White'. Tak samo jak w poprzednikach, cała historia skupiać się będzie na stracie bliskiej osoby. Tym razem nie jest to kobieta, a przyjaciel i pomocnik Kapitana - Bucky. Nie wiadomo dokładnie kiedy mini-seria ujrzy światło dzienne, wiadomo natomiast, że będzie liczyć 6 numerów.
Kolejne projekty duetu, czy też samego artysty, owiane są tajemnicą.

- Secret Invasion tuż, tuż, więc odbył się również panel poświęcony tylko temu wydarzeniu. I tak naprawdę, niewiele można się nowego dowiedzieć. Zaprezentowano trochę grafik, podano kilka nowych tytułów które wejdą w skład wydarzenia. Mocno interesującą nową serią wydaje się 'Captain Britain and MI:13', której pierwsze kilka numerów ma dotyczyć Sekretnej Inwazji i pokazać że Skrulle chcą opanować nie tylko USA ale również Wielką Brytanię. O Planach ataku na Polskę cisza.

- jeśli chodzi o obecne przygody Spider-Mana (w dużym skrócie - wymazanie ostatnich kilkunastu lat historii Parkera i tym samym jego powrót do kawalerskich czasów), to wszystko dzieje się w głównym uniwersum, a nie jest inną rzeczywistością, jak można by się momentami domyślać. Niedługo wszystko ma się wyjaśnić i bardzo jestem ciekaw o co tak naprawdę w tej historii chodzi.

- zaprezentowano promocyjną grafikę do zbliżającego się crossovera 'Ultimatum'. Wydarzenie zapowiadane jest jako te, po którym "nic nie będzie takie samo", ale takie słowa padają przy okazji każdej dużej historii. W każdym razie - na rysunku mamy eksplodującą ziemię, wielką rękę (wiadomo już, że to Magneto) oraz kilku herosów. Szykuje się niezłe zamieszanie. Ojcem całej historii jest Jeph Loeb, który ostatnio nie ma dobrej passy (chociażby jego 'Ultimates vol 3'), więc można się spodziewać niezłych 'kwiatków'.

- na dzień dzisiejszy nie ma planów co do kolejnej serii Nextwave. O ile Ellis dałby radę to napisać, to Stuart Immonen nie dałby rady tego narysować - za dużo czasu schodzi mu na Ultimate Spider-Man. Inny rysownik nie wchodzi w grę, jak to kiedyś zapowiedział scenarzysta serii. Trzeba czekać.

Pozostając przy Marvelu - pojawiły się zapowiedzi na czerwiec. Będzie więc wyraźny wysyp tytułów wchodzących w skład Secret Invasion, oraz sporo Iron Mana (wiadomo - niedługo też i film). Z ciekawszych rzeczy - Wolverine #66 w którym stery przejmuje duet odpowiedzialny za serię Civil War - Mark Millar oraz Steve McNiven. I przyznam się, że to jest rzecz na którą czekam najbardziej. Nie jakieś tam Inwazje, Ultimatum czy Spajder-Meny, tylko dziadunio Logan. Kilka słów o całej historii (będzie sobie liczyć 8 numerów) - mamy przyszłość, w której Logan prowadzi spokojne życie u boku swojej rodziny a problemów nie rozwiązuje za pomocą swoich ostrzy. Ale w końcu musi (zaskakujące!) - stary przyjaciel Hawkeye prosi go o pomoc, a na jego drodze staje Hulk Gang. Snikt!
Dodatkowo w czerwcu pierwszy numer mini serii 'Haunt of Horror: Lovecraft', której rysownikiem jest Richard Corben (jakiś czas temu pracował on nad podobnym projektem: HoH: E.A.Poe). Będzie to 3-częściowa mini-seria, gdzie w każdym numerze będą zilustrowane 3 historie H.P.Lovecrafta. A tutaj taka przykładowa plansza.

Dosyć Marvela na dziś.

niedziela, 16 marca 2008

# 17 - Jakiś paproch do oka mi wpadł

A uściślając to nie 'do oka' a 'w oko'. I nie paproch a 'Paproszki'.

Pierwszy raz spotkałem się z zapowiedzią tego albumiku na blogu Macieja Pałki* - dziwne że dopiero tam, skoro komiks reklamowali tacy celebryci jak Lech Wałęsa czy Martin Luter King.

Komiks wydany został przez Timofa i Cichych Wspólników w ramach komiksowego undergroundu. Czerń i biel, 44 strony, kreda, 15zł - tyle szczegółów technicznych, pora na zawartość. Jest śmiesznie. Bardzo śmiesznie. Bardzo, bardzo śmiesznie. I to już od samego początku, tzn. strony tytułowej i stopki redakcyjnej, gdzie głowonogi komentują co się da (jedno z lepszych: 'Jestem ateistą, nie wierzę w scenariusz'), do ostatniej strony okładki. Wszystko w głowonogach. W środku czeka nas również dużo dobrego: pociągowy kanar, Ojczepio, przedszkole i cała masa innych historyjek. Jak np. świetne z życia wzięte, pociągowe rozmowy starych bab. Absurd goni absurd - jest kontrowersja, jest szarganie świętości, ale wszystko podane z niebywałą klasą i wyczuciem. Trzeba to znać. Bez dwóch zdań.

Za scenariusz i rysunki odpowiedzialny jest Jacek Świdziński, którego twórczość można ostatnimi czasy podziwiać nie tylko w 'Paproszkach', ale i w 'Przygodach Powstania Warszawskiego' czy też najnowszych numerach zinów 'Jeju' i 'Maszin'. A w wersji elektronicznej, chociażby na digarcie autora.
Wschodząca gwiazda?

Prezydent Wałęsa nie mylił się - 'Paproszki' to świetny komiks, który powinien być wysoko w podsumowaniach roku 2008. A przynajmniej mam taką cichą nadzieję.

Tyle tym razem, do następnego!

**

Niech będzie.
Idąc za ciosem, wziąłem się za 'Przygody Powstania Warszawskiego', które wyszły spod ręki Jacka 'Głowonuka' Świdzińskiego oraz Michała 'Mazola' Rzecznika (wracając jeszcze do 'Paproszków' to trzeba wspomnieć, że Mazol machnął tam jeden pasek). 'Przygody..' to komiks inaugurujący działalność wydawnictwa Mazoleum. Na 66-ciu stronach mamy kilkanaście historyjek w czerni i bieli, na przemian rysowanych przez duet autorów, prezentujących wachlarz swoich graficznych umiejętności.

Jeśli chodzi o wydarzenia z 1944 roku to kilka komiksów poświęcono już tej tematyce - czy to dzięki inicjatywie Muzeum Powstania Warszawskiego, czy też dzięki Antologii '44 pod redakcją Przemka Truścińskiego. Mogłoby się więc wydawać, że temat został wyczerpany jakiś czas temu. Mogłoby, gdyby nie to, że brak tu zadumy, wzruszeń i pochwały dla bohaterstwa powstańców. Jest za to szydera, kontrowersja i naśmiewanie się ze wszystkiego i wszystkich. Bo tak: jest powstaniec co ma wszystko w dupie i nie chce mu się walczyć, są odpadające ręce i inne kończyny, składowane w specjalnie dlań przeznaczonych dołach. Jest superhero z USA oraz Władysław Bartoszewski i jego banda. I jeśli już jesteśmy przy gościnnych występach to mamy też Orient Mena oraz Tytusa i spółkę (narysowani przez Mazola, udanie naśladującego styl Baranowskiego czy też Papcia Chmiela).

Od początku do końca jest ostro i pewnie pojawią się głosy, że to jeden wielki skandal i brak poszanowania dla historii.
Ale mam to w dupie, jak powstaniec walkę.
Trochę ostrego humoru z poważnych rzeczy nikomu nie zaszkodzi.

Bardzo udane przedsięwzięcie. Brawa dla Mazola i Głowonuka - dzielne z Was chłopaki.

Na zakończenie, pozostając w temacie wpisu, e-głowonug:

( . . )
_|_|


* - Blog Macieja Pałki obchodzi dziś pierwsze urodziny! Gratulacje blogu Macieja Pałki! Dla taty również brawa!

** - wszelkie prawa autorskie do postaci głowonoga i całej jego licznej rodziny, należą oczywiście do Jacka Świdzińskiego, tak więc przepraszam autora za ich złamanie i wykorzystanie wizerunku bohatera do tej graficznej wstawki.

sobota, 15 marca 2008

#16 - WSK 2008

I po wszystkim.
Na samej imprezie wytrzymałem około 2,5 godziny. Wymiękłem gdzieś około dwudziestego okrążenia całej giełdy. Kusiło, żeby zostać na spotkaniu z Taurusem i Fernandesem, ale nie wyszło.

Od początku. Zmieniło się miejsce całej imprezy - z kina Grunwald, na Centrum Łowicka - i jest to zmiana zdecydowanie na plus. Lepszy dojazd - bo można się dotelepać metrem, lepszy obiekt i nie trzeba ganiać do innego budynku, żeby kupić coś na giełdzie. Cena pozostała ta sama - symboliczne 10ziko.

Spotkania.
Zdążyłem na ostatnie kilka minut z P.Kowalskim i całkiem miło się rozczarowałem. Na żywo koleś jest zdecydowanie sympatyczniejszy, niż w e-świecie. I jak będzie wymagała tego sytuacja to odejdzie z Lombarda!
Późniejsze spotkanie, to tradycyjny panel z wydawcami. Był Szymon Holcman z Kultury Gniewu (a propo KG, to zasłyszałem jak jakiś reporter gadał przez komórkę, że zaraz będzie gadał z "jakimiś Komiksami Gniewu"), był Tomasz Kołodziejczak z Egmontu (dla prowadzącego Tomasz Kołodziej, he he..), Paweł Nurzyński i Christine Jensen z Mucha Comics i Timof. Tak w połowie dołączył Pan z Postu. Samo spotkanie nie było specjalnie ciekawe, o planach wydawniczych na ten rok wiadomo już od jakiś czas i wielkich niespodzianek pod tym względem nie było. Może poza Muchą, która i na spotkaniu i na czterostronicowej gazetce wydanej z okazji imprezy (fajna sprawa, szacunek!) podaje sporo tytułów na rok 2008, o których wcześniej nie słyszeliśmy (ale o tym później). Jak już pisałem - porywająco nie było, ale prowadzący spotkanie dawał z siebie wszystko, żeby jakoś to spotkanie zapamiętać. Więc zadawał pytania o to czy komiks elektroniczny zastąpi ten zwykły papierowy i jak edukować młodzież, żeby sięgała po komiksy. Oczywiście ku uciesze uczestników tego wydarzenia, którzy z radością odpowiadali na tak ważne pytania. Czekałem jeszcze na pytanie "Czy komiks jest sztuką?" ale niestety się nie doczekałem. Może następnym razem.
Parę chwil spędziłem też na spotkaniu z wyd. Ladida, ale że kompletnie jestem nie w temacie to pominę.

Giełda.
Zarówno stoiska wydawców jak i archiwaliów znajdowały się w jednej sali, co oczywiście jest plusem, bo nie trzeba ganiać od jednej sali do drugiej. W porównaniu z ostatnimi latami, czy też tego typu wydarzeniami, miałem wrażenie, że premier jakby mniej. A może nie mniej, ale bez jakichś wielkich tytułów (ok, był Eisner, była 'Sala Prób' czy nowy Gaiman, ale czegoś mi tam brakowało). Były też stoiska z komiksami zagranicznymi, ale w porównaniu z latami poprzednimi, wyglądało to skromniej. Przede wszystkim nie było stoiska Multiversum, a to jakby nie patrzeć spora strata.
Co by nie mówić - trochę kasy tam zostawiłem i w najbliższym czasie mam co czytać. I o czym pisać.

Zapowiedzi.
Egmont zaprezentował listę komiksów, które ma zamiar wydać od kwietnie do sierpnia. Z ciekawostek - w kwietniu będzie można nabyć kolejny tom Sin City, a w czerwcu debiutuje Hellblazer ('Dangerous Habits', 49.00 zł / 160str). Lipiec natomiast to nowy Hellboy i 'Hard Boiled' Millera i Darrowa. Tyle o Egmoncie.
Musze plany natomiast wyglądają tak, że wydawnictwo postara się wypełnić superbohaterską lukę na naszym rynku. Głównie Marvelem. W 2008 powinniśmy dostać w swoje łapy takie tytuły jak: Marvels, Silver Surfer: Requiem, Avengers Disassembled i New Avengers. Z nie-marvela to np. Loveless. Mnie to odpowiada :)
O planach Kultury wiadomo już od jakiegoś czasu ('Na Szybko Spisane 2', '5 to liczba doskonała', 'Klezmerzy', 'Exit Wounds', 'Arrival'..), Post będzie się starał kontynuować to co już zaczął ('Kot Rabina', czy też 'Lupus' nareszcie), Timof dalej stawia na naszych, ale Komardina też coś wyda. I tyle. O Mandragorze cicho.

Kończąc powoli to cieszy duża ilość zinów i wydawnictw zinopodobnych, których poziom wydania jest bardzo zadowalający (takie Jeju, czy Pirat to już profka pełną gębą). Są nowe 'Żywe Trupy', interesująco wyglądająca 'Sala Prób' czy też rozpoczynający drugą serię cyklu Plansze Europy 'Dziadek Leon'. Ale takim moim małym faworytem Warszawskich Spotkań Komiksowych są 'Paproszki' Jacka Świdzińskiego (którego zresztą pełno się zrobiło - bo i w 'Paproszkach' i w 'Przygodach Powstania Warszawskiego' i w 'Jeju#6' i w 'Maszin#3'). Parę stron przeczytałem i zaraz zabieram się za całość.

Impreza sama w sobie raczej udana, a na pewno potrzebna. Tyle tylko, że organizatorzy - takie mam wrażenie - podchodzą do niej na zasadzie 'musi być, to będzie, mówi się trudno'. Walnie się panel z wydawcą, z autorami, zrobi się giełdę i tyle. Jeden dzień to damy radę.

I tak co roku.
Trochę może się znudzić..

piątek, 14 marca 2008

#15 - się dzieje w polszy i na świecie (2)

Zapraszam na porcję nowości, czepialstwa i tym podobnych:
- w ostatnich dniach przedstawiono pierwszy trailer do zbliżającego się wielkimi, zielonymi krokami Hulka 2 (do zobaczenia oczywiście na youtube). Nic specjalnego tak naprawdę, ale możemy zobaczyć jak będzie wyglądał Abomination czy sam Hulk (a wygląda całkiem, całkiem, jakby się wzorowali na Hulku w wykonaniu Buscemy).

- jutro Warszawskie Spotkania Komiksowe. Trzeba się ładnie ubrać, posprzątać pokój i umyć zęby, żeby nie było jakiegoś fo pa. Lista komiksów, które będą miały premierę na imprezie co chwila się zmienia, coś dochodzi, coś wypada. 'Objawienia' z Muchy może będą, może nie. 'Authority' zabraknie, a 'Planetary' ma być w najbliższych dniach. Trochę szkoda, ale i tak będzie w co się zaopatrzyć. Najwięcej rzuci tradycyjnie Egmont, w tym bodajże 3 albumy w twardej oprawie, tzw. ekskluziwy. Zabraknie Mandragory, której śmierć / zmartwychwstanie nie jest potwierdzone (tylko serwis komikslandii tak mniej więcej co miesiąc daje informację że już po nich, że jednak nie, że za tydzień nowy Essential X-Men. I tak w kółko). Będzie też sporo zinów komiksowych, sądząc po przykładowych planszach całkiem nieźle będą się one prezentowały. Bez wyjątku. Będzie na co wydać kasę.

- niech mi Bóg wybaczy, a za nim również wszyscy znajomi, ale lubię Cool Kids Of Death. Tak po prostu, po ludzku, lubię. Więc ucieszyło mnie info umieszczone na blogu Kultury Gniewu, że chłopaki wydają niedługo kolejny album. Nazywać się to będzie 'Afterparty' i liczyć sobie będzie 12 utworów. Więcej informacji tutaj (link zerżnięty z bloga Kultury jakby co).

A na koniec jeszcze takie dwie czepialskie historie.

Jazda autobusem bez muzyki czy też bez czegoś do czytania jest dosyć męcząca. Na szczęście w czeluściach swojego plecaka znalazłem taką PKP kopertę, co to do niej można sobie włożyć bilety żeby nie pogubić. I co na tej kopercie? Ano reklama. A konkretnie to PKP się reklamuje ze swoimi usługami - lecz nie typowo przewozowymi, a reklamowymi. Dowiadujemy się, że pociąg to super nośnik na reklamy, można je przecież umieszczać na oparciach siedzeń itp. itd. No niby racja. Ale nie o tym chciałem. Robiąc reklamę usług reklamowych (reklamę reklamy) wypadałoby przynajmniej zrobić korektę tekstu. Ale widocznie ten krok olano, bo mamy literówkę. Niby jedna literka, ale do cholery, od razu tracę wiarygodność do usług z jakimi się reklamują. Bo jaką mam gwarancję, że moich reklam nie powieszą do góry nogami, albo tyłem do przodu skoro nie potrafią bezbłędnie o tym co oferują napisać?

I deserek. Czekałem z tym, aż Komikslandia ruszy z kolejnym konkursem i się doczekałem. Od roku, czy nawet więcej, w każdym konkursie jaki ogłaszają, do wygrania jest The Art Of Hellboy HC (swoją drogą extra sprawa, dużo szkiców, pełno cało stronicowych malunków Mignoli i tym podobnych rarytasów). Na amazonie brak, w diamondcomics brak, a u nas jest i to pod dostatkiem. Ale nie do kupienia, tylko zawsze do wygrania. Może się czepiam (pewnie tak) ale jakoś mi to delikatnie śmierdzi.
Może nikt tego nie wygrywa?
A może ta/ten co wygrywa to już ma i nie odbiera?
A może szukam dziury w całym?
Wyjaśni mi ktoś?

# 14 - Najgorsza Kapela Świata


Chcąc napisać parę słów o ostatnim wydawnictwie Taurusa należy się do czegoś przyznać. Za głupi jestem, żeby się w pełni cieszyć tym komiksem. Za głupi - ewentualnie nie posiadający wystarczającej wiedzy. Mam świadomość mnogości cytatów i odniesień tam zawartych. Ale nie wiem skąd, dlaczego, jak i po co. Tak więc nie rozumiem tych nawiązań czy mrugnięć oka autora do bardziej oblatanego w kulturze czytelnika. Trudno. Jest nad czym pracować.

Sam komiks jest zbiorem 60 historii, każda licząca dwie strony (no ok, jedna ma trzy). Taki podział sprawia, że nie musimy się spinać i na raz czytać całości. Kto chce, to prosze bardzo, ale można również delektować się światem tam przedstawionym i czytać po dwie, trzy historie dziennie. Na początku poznajemy tytułową kapelę, ale jest to tylko punkt wyjścia do innych tematów, innych bohaterów zamieszkujących okolicę w której odbywają się próby zespołu. W trakcie czytania na naszej drodze stanie np. Carol Lugosi, którego praca polega na przesłuchiwaniu płyt od tyłu do przodu i wyłapywanmiu przesłań satanistycznych, czy też Morfeusz Gabor, właściciel hotelu, którego problemem są sny klientów narzekająsych że śnią cudze historie. To tylko dwa przypadki z wielu - równie oryginalnych. Z pozoru zwykli ludzie, wręcz nieciekawi od strony wizualnej, ze swoimi niezwykłymi opowieściami czy problemami. I taka ciekawostka - młodzieży brak. To co widzimy, to dorośli ludzie, powyżej 30tki, może nawet i 40tki. Ale czy warto sie nad tym dłużej zastanawiać? Nie sądzę. Wszystko mamy podane w sepii i taka kolorystyka idealnie pasuje do klimatu komiksu.

Słysząc pierwszy raz o zamiarach Taurusa odnośnie Najgorszej Kapeli, pomyślałem sobie "Oho, Kultura wydała Bend, wyda Salę Prób to i Taurus chce mieć coś 'muzycznego'". Więc raczej lekceważąco. Info o cenie też nie zachęcało do zakupu. Dopiero po dłuższym opisie na Alei Komiksu zaczęła kiełkować myśl, że to może być coś dobrego. W końcu kupiłem. No trudno.
Teraz śmiało mogę powiedzieć, że te 50ziko to nic w porównaniu z tym co dostajemy w zamian. Fantastyczny komiks, fantastyczne historie, charakterystyczna kreska. Same ohy i ahy. Pomysłowość autora (Jose Carlos Fernandes - można go będzie spotkać jutro na WSK!) zdaje się nie mieć granic. A to co mamy, to zaledwie dwa albumy z sześciu - czyli czeka nas jeszcze DWA razy więcej niż mamy w tym albumie. Wybaczcie te zachwyty, ale robi to na mnie wrażenie.Trzymając album w łapach, możnaby pomyśleć że to jeden z komiksów od Kultury Gniewu. Bo spełnia wszelkie jej standardy. Ambitny, nietuzinkowy, wydany z pomysłem. Jest wstęp Jakuba Jankowskiego, jest notka o autorze, są przypisy. Miło. Duży plus dla Taurusa. Coś zupełnie innego niż wydawali dotychczas. I może tędy droga właśnie?

Najgorsza Kapela Świata.
Najlepszy Komiks Lutego.

Jeszcze nie raz zawitam w okolice skrzyżowania ulic Goritz i Kropotnik. Trochę tajemnic zostało do odkrycia.

#13 - Przeprowadzka

poniedziałek, 10 marca 2008

# 12 - się dzieje w polszy i na świecie

Najsampierw fanfary i brawa, bowiem połowa duetu Chilato (ta z brodą) weszła w wiek chrystusowy! Chino, drogi przyjacielu, sto lat, sto lat! Niekończącej się beczułki z Tatrą i rednacza w Trybunie!

A teraz trochę informacji ze sporą ilością linków:
- Motyw Drogi dużo pisze o Warszawskich Spotkaniach Komiksowych (najbliższa sobota!). Tutaj program imprezy + plakat, a tutaj zebrane do kupy info z zapowiedziami wydawniczymi. Fajna sprawa, szybko można policzyć ile kasy wyjąć ze skarpety.

- Pod tym linkiem 5-cio stronicowy preview The Savage Dragon #135. Mr Glum wraca. Fajnie, fajnie.

- nowy trailer do WANTED już w sieci. Warto zobaczyć. Ekranizacja komiksu Millara wzbudza sporo kontrowersji ze względu na pozbycie się np motywu super bohaterów (a raczej super łotrów). Więc nie uświadczymy Mr Rictusa, Fucwit'a czy Shit-Head'a. Sam Wesley Gibson też nie lata w swoim latexowym wdzianku. Szkoda, cholera. Ale zapominając o tym wszystkim szykuje się kawał dobrego kina akcji.

- Earl wraca na ekrany telewizorów 3-go kwietnia! Czternasty odcinek 3-ciej serii obejrzy pewnie parę milionów widzów, chociażby ze względu na gościnny udział Paris Hilton (a co, trzeba się ratować jak liczba widzów spada na łeb, na szyję!). Parę godzin później będzie można to zassać na torrentach, emulakach czy innych rapidszerach. I oby tylko Quentin wziął się szybko za napisy ;)

- wczoraj zaczął się trzeci sezon polskiego serialu kryminalnego PitBull. Po pierwszym odcinku ciężko powiedzieć czy seria będzie równie udana jak dwie poprzednie, ale jak na razie jest bardzo dobrze. Oglądać! Niedziela, koło 21:00!

I tyle z ciekawostek ze świata.
Zacząłem czytać Najgorszą Kapelę Świata (Taurus, 2008) i to co za mną prezentuje się kozacko. Świetne historyjki okraszone dobrym humorem. Trochę jak z Kafki. Jak przeczytam to opiszę szerzej wrażenia.

(P.S. Kora, Soulu - dzięki za weekend w Kraku! Pozytywnie bardzo!)

czwartek, 6 marca 2008

# 11 - Zeszyty (2)

Kolejna porcja zeszytowych nowości z kraju Dżordża Busza.

Na początek Ultimates 3 #3. Po szokująco słabym numerze pierwszym i przyzwyczajeniu sie do poziomu po numerze drugim zabrałem się za trójkę już bez nadziei na chociażby szczyptę klimatu z serii 1 i 2. I było już zdecydowanie łatwiej przełknąć te parę stron. Ot, komiks bez obciążeń, nie traktujmy go zbyt serio. Co nas czeka? Chociażby to, że Logan przyznaje się że to on, a nie Magneto, może być ojcem Scarlet Witch (ha ha ha, proszeee...) czy też sugestia że Cap America i Black Panther to jedna i ta sama osoba. Nie wiem o co w tym chodzi, ale mi sie podoba. Więcej takich kwiatków proszę! Pozostajemy w świecie Ultimate - Ultimate Human #2. Połowa numeru to dosyć efektowna walka pomiędzy Hulkiem a Iron Manem, następnie parę stron gadania i na koniec Leader wkracza do akcji. Dobre. Finał Marvel Zombies 2 (#5) - okazuje się, że zombiaki przestały odczuwać głód i świetnie się z tym czują. Co więcej - chcą pomagać ludziom i naprawić to co zniszczyli. Szlachetne zombie - tego jeszcze nie było. Ale, ale! Hulk jest nadal głodny! Więc mamy parę dobrych stron walki (zielony ślicznie poradził sobie z Jean Grey i Iron Manem!) a następnie wspomnianą już wcześniej odbudowę miasta. Niby ładnie, niby pięknie, ale ktoś musi namieszać, żeby nie było tak różowo. Furtka do serii 3 otwarta. Captain America #35 - od dziesięciu numerów Steve Rogers nie żyje i nie zapowiada się żeby miał wrócić (chociaż kto wie, kto jest drugim Capem na okładce do # 39?). Intrygi Red Skulla ciąg dalszy. Bucky jako następca Rogersa radzi sobie nadspodziewanie dobrze (kiedy sie nauczył tak tarczą rzucać?). Końcówka obiecująca. I tyle. Moja ulubiona seria, czyli New Avengers #38 - rozmowy, rozmowy, rozmowy. Polowa numeru to Jessica Jones vs Luke Cage i ich małżeńskie problemy. Bardzo dobre. Szkoda by było, gdyby podczas Secret Invasion okazało się, że któreś z tej dwójki to Skrull, bo para ma potencjał na długie lata. Dodatkowo poznajemy nową siedzibę Nowych Mścicieli.

Na sam koniec zostawiłem sobie debiutującą serię Millara i Romity Jr. Kick-Ass #1. Balon z nadziejami co do tej serii został nadmuchany do granic możliwości ('The Greatest Superhero Book of All Time is Finally Here!') i pierwszy numer daje dużą nadzieję, że obietnice nie były tak do końca bezpodstawne. Mamy nastoletniego smyka, który postanawia zostać superbohaterem. Robi sobie kostium, ćwiczy i wyrusza na swoją pierwszą akcję, która kończy się tak, jakby miał to być już definitywny finał. Ale przyszłość pokazana na początku komiksu mówi nam co innego. Czyli #2 będzie. Jest na co czekać w każdym razie. Scenariusz bardzo dobry, niezłe dialogi ("Dlaczego ludzie chcą być jak Paris Hilton a nikt nie chce być Spider-Manem?"), i Romita Jr w formie (nie ma takiego pośpiechu w jego pracach jak to było przy World War Hulk). Aha, jeszcze jedno - design okładki wyraźnie nawiązuje do tego z WANTED. Taka ciekawostka.
To tak w telegraficznym skrócie. Pozostałe komiksy kiedyś tam.

# 10 - Savage Dragon (1)


Na początek wzruszająca historia. Kiedyś będąc małym srajdkiem kupującym wszystko z TM Semica, nabyłem magazyn komiksowy Super BOOM. Fajne to było, bo nie dość, że w środku komiksy, to i trochę o nich samych, trochę o tym co sie na rynku w USA dzieje, kto kogo zabił, a kto zmartwychwstał - można było liznąć szczyptę tego co sie dzieje za oceanem. Wtedy taki komiks z USA to było coś. Nie było Rafała i Multiversum, nie było Witka i komiksy.com. Był Witold Idczak (jest do dziś zresztą) i jego katalog komiksów wysyłany pocztą. Był klimat. Mama dzwoniła do Łodzi, zamawiała to i owo, a za dni kilka mogłem się już delektować nowymi Spawnami i innymi komiksami z których nic nie rozumiałem. Najważniejsze było to że miały fajne rysunki, kolory i miłe w dotyku strony. Ameryka zawitała do mojego skromnego życia.

Wracając do Super Boom - w owym numerze była niecała strona poświęcona nowemu wydawnictwu i tym co było pod jego skrzydłami. Był też malutki, czarno biały reprint okładki do The Savage Dragon #4. I tak to się zaczęło.
Image stworzyli wielcy wtedy komiksowi twórcy, żeby bez większego nadzoru mogli realizować swoje autorskie serie. Takim człowiekiem był na przykład Erik Larsen, który po paru latach w Marvelu, postanowił stworzyć coś swojego od początku do końca. A że kandydata miał od lat hen hen dawnych, to głowić zbytnio sie nie musiał - Savage Dragon. Heros którego wymyślił mając lat -naście.

Pierwsza była mini-seria. Trzy numery. Później wydana jeszcze raz, ze zmienionymi bodajże kolorami i rozszerzona do numerów pięciu. Któregoś dnia, gdzieś w Chicago, nie wiadomo skąd pośród płomieni policja znajduje osobnika, który nic nie pamięta. Nie wie kim jest, skąd przybył, ani tego co sie działo we wszystkich latach jego życia. Czysta karta. Duży, zielony, z płetwą na głowie. Po krótkim czasie zostaje przyjęty do policji szikagowskiej, jako osobnik zdolny przeciwstawić się narastającemu złu w postaci gangu super łotrów zwanych Viciuos Circle. Tak to się zaczyna.

Cała seria liczy na razie 130kilka numerów + parę mini serii. Za scenar i rysunki od początku do końca odpowiada Erik Larsen (mowa o głównej serii). Kolorami i liternictwem na przestrzeni tych kilkunastu lat zajmowały sie różne osoby, ale warto zaznaczyć, że przez parę numerów Erik odpowiadał dosłownie za całość. Scenariusz, szkic, tusz, kolory, liternictwo. Wszystko było w jego rękach. Szacun? Szacun. Ale jakby nie patrzeć to wzięcie całego komiksu na własne barki + obecne szefowanie wydawnictwu nie wyszło serii na dobre. Nieustanne opóźnienia, przekładanie numeru z miesiąca na miesiąc to normalna rzecz w obecnej historii Dragona.

Teraz trochę pozytywniej. Seria Savage Dragon to akcja, romans i humor pierwszej klasy. Można parę razy parsknąć śmiechem i opluć z radości komiks / monitor (zależy co kto gdzie czyta) - i tak niemal co numer. Co więcej - Larsen nie przywiązuje sie specjalnie do postaci z pierwszego rzędu czy też dalszych planów i nie jest dla niego problemem skrócenie jakiegoś bohatera o głowę. Hmm, może źle sie wyraziłem. Nie tyle co "nie przywiązuje się" co nie boi się szokujących rozwiązań. Akcja też nie stoi w miejscu - tak jak na początku Dragon jest oficerem policji, tak już po kilkunastu numerach musi zmieniać robotę. Szefuje oddziałowi specjalnemu o nazwie Special Operations Strikeforce, następnie jest bezrobotnym, kandyduje na prezydenta itp itd. Ciągłe zmiany. Oczywiście kilkukrotnie ratuje też świat przed zagładą.

Tyle tytułem wstępu. Co jakiś czas będę tu się rozpisywał o tej serii. Bo pisać jest o czym.

PS. Oficjalna strona: www.savagedragon.com

niedziela, 2 marca 2008

# 9 - Piekło, niebo

W ostatnim tygodniu lutego Kultura Gniewu wypuściła dwa komiksy: "Piekło, niebo" oraz "Berlin". Dzisiaj będzie o tym pierwszym, dzieło Lutesa później.

.. osiem, dziewięć, dziesięć - zaczynamy.

Na samym wstępie zaznaczę, że komiks Arne Bellstorfa przeczytałem dwukrotnie - tak mi sie spodobało. Na ponad 90-ciu stronach mamy spokojną opowieść o ostatnich dniach wakacji, które przeżywamy z Christophem, powtarzającym dziesiątą klasę. Chłopak ten to przykład introwertyka o którym niezbyt wiele się dowiadujemy. Małomówny, nieciekawy, wręcz irytujący. Mimo wszystko wzbudzający sympatię. Chociaż może myli mi się ze współczuciem? W każdym razie jest dosyć sennie, mamy sporo bezdymkowych kadrów, akcji jak na lekarstwo. Ale w tym przypadku to plus, klimat komiksu wciąga. W życiu Christopha są dwie kobiety - matka z którą kontakt ogranicza się do zdaje się kilku zdań dziennie, oraz nowo poznaną dziewczynę z sąsiedztwa, która - jak sie łatwo domyśleć - trochę namiesza w życiu bohatera. Tak to się mniej więcej prezentuje. Zachęcająco może nie wygląda, bo przecież nie mamy tu ludzi strzelających laserem z dupy, ogólnoświatowego konfliktu czy też tragedii o której ludzkość powinna się dowiedzieć (pozdro panie Łajda). Nie mamy? Nie mamy. Za to po obcujemy ze zwyczajnym chłopakiem prowadzącym nudne życie. I taka formuła się tu sprawdza. Więc polecam.

I jeszcze parę słów ze świata.
- wspominałem w którejś z wcześniejszych notek o nowej stronie poświęconej komiksom - Comic Book Gazette. Od wczoraj można na niej poczytać Desperate Times Chrisa Eliopoulusa. To humorystyczny komiks w czerni i bieli, opowiadający o perypetiach dwóch kumpli. Z tego co pamiętam dołączył później do nich gadający pies (ale nie dam sobie głowy uciąć, że to jest w prezentowanym na serwisie zbiorze.. i czy to nie był człowiek przebrany za psa?). Z bohaterami Desperate Times można było się chociażby spotkać w serii Savage Dragon, w której parę lat temu na ostatnich stronach prezentowane były właśnie takie krótkie jedno / dwu planszowe historie. A że śmieszne, to warto czasem rzucić okiem.

- na youtube można sobie obejrzeć najświeższy trailer do Iron Man'a, który pojawi się w kinach 2 maja. Trailer jest (uwaga, brzydkie słowo) w chuj dobry!! Downey Jr jako Tony Stark spisuje się wyśmienicie, a przynajmniej tak to można ocenić po tych zajawkach. Będzie dobrze. Jeszcze dwa miesiące.

- warto dodać do ulubionych blog Przemysława Pawełka - człowieka odpowiedzialnego za scenar do nadchodzącego Odmieńca (przykladowe plansze robią smaka). Jest oczywiście o Odmieńcu - ciekawostki, making of itp, jest też ogólnie o komiksach, filmach, muzyce. Dobrze się czyta. Zaglądać!

- a na Alei Komiksu wywiad exclusyf z Piotrem Kowalskim. Tak, tak, TYM Kowalskim co to rysuje dla Lombarda i co ciska plecy kobiety tak że o matko. Konia i lokomotywę też umie narysować, więc nie podskoczysz. Myślałem, że to co pokazał jakiś czas temu na forum gildii to efekt jakiegoś zamroczenia, ale nie. Nadal biadolenie, że w naszym kraju brak realistycznego komiksu i że rysowników z realistyczną kreską jak na lekarstwo (oprócz samego Kowalskiego). Warto poczytać, uśmiechnąć się, chrząknąć i zamknąć przeglądarkę.

- zacząłem Kulturą Gniewu i nią też skończę. Wygląda na to, że na Warszawskich Spotkaniach Komiksowych od chłopaków z KG nie dostaniemy nic nowego. Miało być Na Szybko Spisane 2 i coś jeszcze, ale ani tego ani tego nie będzie. Szkoda. Ale to przynajmniej daje okazję do nadrobienia zaległości w postaci Profesora Muri czy też ostatniego Janka Kozy. A spóźnione pozycje mają mieć premierę jakieś 2 tygle po wuesce, więc nie ma tragedii.

Rzekłem.